Ssie mnie; powtarzam mantrę: LODÓWKA TWÓJ WRÓG .... LODÓWKA TWÓJ WRÓG ... LODÓWKA .... ommmm ommmm ommm :D ;)))
Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 116614 |
Komentarzy: | 1533 |
Założony: | 3 czerwca 2011 |
Ostatni wpis: | 9 stycznia 2025 |
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
Wieczorny dodatek do wpisu o sokach
Ssie mnie; powtarzam mantrę: LODÓWKA TWÓJ WRÓG .... LODÓWKA TWÓJ WRÓG ... LODÓWKA .... ommmm ommmm ommm :D ;)))
Wiem, że to trochę głupie, ale robię dziś dzień sokowy. Zaopatrzyłam się w różne smoothie i tylko tego się dziś trzymam. Prawda jest taka, że zegar wskazuje 11:15, a mnie trochę ssie z głodu ;) Zainspirowała mnie koleżanka, która co jakiś czas robi takie akcje. A co tam! Dzień szybko minie, jeśli dzień sokowy nie pomoże, to na pewno i nie zaszkodzi :)
Ależ miałam dzisiaj wycisk. Oczywiście standardowo - bieganie/ kasiodziurskowanie/ brzuszkowanie/ hula hop ... ale ... ALE dorzuciłam trochę ćwiczeń z treningu "dla zaawansowanych", a ja jestem bardzo niezaawansowana Dosłownie lało się ze mnie, miałam mokre włosy. Dało mi to taką satysfakcję, że po prostu unoszę się nad ziemią Dieta utrzymana jak ta lala
Przez to, że trwa długi weekend zapomniałam, że dziś sobota i dzień ważenia. Wstałam rano, zjadłam śniadanie, wypiłam podwójną kawę i dopiero wtedy doznałam olśnienia, że to TEN dzień. No trudno! 😁 Po prostu za tydzień zobaczę lepszy wynik.
Bo oczywiście walczę dalej - dieta/ bieżnia/ hula hop/ brzuszki/ kasiodziurskowanie - wszystko jest!
Co ponadto ? Fajnie jest 😊 słońce świeci, gorąco jest, dużo owoców , a ja lubię takie hiszpańskie klimaty 😉👍
Dzień ważenia.Waga wskazała 69 kg. Zasuwam jak dzika na bieżni, brzuszki robię, hula hop kręcę, dietę trzymam ... kurczę! Mogłaby szybciej spadać ta waga Ale ok, nie narzekam! Walczę dalej. Dążę do 62 kg i tyle będę miała. Koniec kropka pe-el.
Bladym świtem pognałam kurcgalopem na wagę. Marzyłam, że wskaże 65 kg... może 64,5 kg ... ale wiem, wiem - takie rzeczy to powieść fantazy...
Pokazała 69,4 kg. W pierwszej chwili - zawód ... ale za moment myśl - hej, halo! Jest mniej. Mam już poniżej 7 dych. Nie przytyłam w tydzień to i w tydzień nie schudnę. Walczę dalej! Następne ważonko za tydzień. I za tydzień będzie 68 ! Zatem plan na kolejny tydzień : dieta/ aktywność fizyczna/ dobry humor!
Zjadłabym konia z kopytami ... taka jestem głodna!!! Ale nie zjem nic Wytrzymam, mimo że ssie mnie przeokrutnie. Już w sobotę kolejne ważonko i czekam na nie z niecierpliwością. Dietę trzymam, ćwiczę z duuużym zaangażowaniem więc wiem, że będzie spadek.
... a teraz po raz 258 oglądam "Zmierzch" i po raz 258 zachwycam się cudnym Edwardem ... z niechęcią i pretensjami spoglądam na męża i zastanawiam się: czemuż, achhhh czemuż, on nie jest wampirem??? i czemuż, achhhh czemuż,ja nie jestem Bellą ??? To nieee - spraaa- wieee- dlii -i weee !!!!
Dieta na piątkę/ aktywność zaliczona/ żadnych wpadek na koncie :))) Już nie mogę doczekać się soboty, bo wierzę, że na wadze zobaczę spadki :)))
Pospałam dłużej niż zwykle; zaraz po śniadaniu pojechaliśmy na przejażdżkę rowerową (40 minut leśną drogą). Pooddychaliśmy fajnym powietrzem, trochę się zmęczyliśmy i wróciliśmy do domku. Przygotowałam smaczny obiad (pieczone ziemniaki/ pierś z kurczaka grillowana/ surówka colesław/ zsiadłe mleko); potem trochę leżingu, trochę snucia się po ogrodzie, trochę tv. Wieczorem oczywiście trening. Zatem misja pod hasłem "odchudzanie" zrealizowana.
Za tydzień w sobotę chcę zobaczyć na wadze max 69 kg, a jeśli będzie poniżej to po prostu zniosę jajko z radości.
Wszystko zrealizowane na maxxx : pobiegane (zwiększyłam prędkość na bieżni), pocwiczone z KASIĄ D. , brzuszki zrobione, hula hop pokręcone, dorzuciłam jeszcze na koniec 30 pajacyków. Dieta wręcz głodowa dziś (ssie mnie ostro). Zadowolona jestem :)