14 sierpnia 2012, 20:29
W niedzielę w nocy zmarł mój dziadek. W niedzielę, zanim poszedł spać zaczął ciężko oddychać i strasznie bolało go w klatce piersiowej. Po przewiezieniu go do szpitala, zmarł. I oczywiście jak się dowiedziałam o jego śmierci, płakałam, myślałam. Ale z upływem 2 dni, już mi lepiej, wiem, że dziadek nie chciałby, żebym płakała i się smuciła, choć wiem, że na pogrzebie i po wyleję też morze łez.
Czy to, że pogodziłam się już z jego śmiercią, to coś nie na miejscu?
Sama już nie wiem, choć czuję jego brak i zawsze będę czuła to wiem, że już nie cierpi.
- Dołączył: 2011-04-10
- Miasto: Xxx
- Liczba postów: 1089
15 sierpnia 2012, 09:54
znadiia napisał(a):
Wszystko ok, ale moim zdaniem to nie temat na forum.
a dlaczego nie ? uważasz, ze każdy temat na vitalii jest odpowiedni ?
15 sierpnia 2012, 14:43
bo tematy typu pierdlem baka i smierdzi sa zawsze ok
15 sierpnia 2012, 17:22
ja wiedzialam ze moj dziadek umrze bo mial raka i tylko mozna bylo pomagac mu przy zyciu i zawozic na kontrole do lekarzy, jak poszedl do szpitala to nie wyszedl z niego. co raz gorzej bylo z nim, najpierw brak apetytu, stopniowo narastalo ale. siedzial sobie juz normalnie na lozku, powiedzial cos, jak po x czasie lekarze chcieli go wypisac to siadalo serce (byl po zawale, pol roku wczesniej) mowili ze po ekg to kwestia minut/godzin, nie wiadomo, ale kilka-kilkanascie dni przeszlo. juz przestal calkowicie jesc(nawet kleikow i jogurtu), wody tez nie chcial sie napic. ja przeczuwalam ze sie zbliza koniec bo czytalam o pomocy przy agoni.i juz duzo faktow sie zgadzalo, platal jezyk, juz nic nie mowil.
pozegnalam sie z nim wieczorem, powiedzialam ze jutro wpadne. niestety, rano dostalam telefon
bylo tyle zalatwiania, dyskusji, bo kazdy mial inna koncepcje ze to wszystko zlecialo, nawet do partnera nie mialam jak wrocic, pogrzeb byl 2 dni pozniej. nie uronilam lzy, juz sie pogodzilam ze smiercia.
czuje pustke ale zycie sie toczy dalej