Temat: Jak pomóc chłopakowi.

Jestem z wami od dawna ale nie chcę być kojarzona z żadnym tematem, więc założyłam na chwilę nowe konto.
Postaram się krótko ale nie wiem na ile wyjdzie.

Od 1,5 roku jestem w związku z chłopakiem, ale od 11 miesięcy mieszkamy razem. W sumie to jest takie bardziej nocowanie niż mieszkanie, bo kiedy on jedzie rano do pracy to odwozi mnie do domu, bo u niego musiałabym siedzieć sama, a tak to przynajmniej u siebie mam z kim pogadać. Później jedzie kompie się, zjada u mnie obiad i jedziemy do niego. Od jakiegoś miesiąca dzieje się z nim coś niedobrego. Wszystko mu przeszkadza. Nie tylko we mnie. Np. przyjeżdżamy do niego i zaczyna już się drzeć (tak ogólnie nie na mnie) że nieposprzątane, że tylko on sprząta, jak chce go uspokoić to mówi że u mnie w domu jakoś syfu nie ma. Jak mu mówi że u mnie też sprząta się codziennie, to udaje że nie słyszy. Przeszkadza mu że zapalę papierosa, bo mu śmierdzi, ale jak on 5 minut później zapali to już nie śmierdzi. Wczoraj mu przeszkadzało że ludzie chodzą drogą i przez to pies szczeka, a on ogląda film. Później mu przeszkadzało że ktoś gdzieś coś wiercił, a przecież już jest 20 i on chce mieć spokój. Raz mu nawet przeszkadzało że jego sąsiadka gdzieś idzie: "no gdzie ta babcia lezie o tej lasce!! ledwo idzie a gdzieś łazi". Nasz wieczór wygląda w sumie tak że ogląda film i przy nim zasypia. A jak ja chcę np. w coś zagrać to nie ma siły. A jak chce się kochać to potrafi i do 23 wytrzymać... 

Dawniej taki nie był, zresztą ze 2 dni w tym miesiącu też miał takie że był taki jak kiedyś... Fakt nie ma łatwego życia, jego rodzice wyjechali za granicę jak miał 11, mieszkał wtedy z babcią, po roku wrócił tata. Później się między rodzicami popsuło tak że nie raz ratował mamę przed tatą. Po gimnazjum wyjechał do mamy, bo chciał zarabiać, nie chciał się prosić o pieniądze. Pracował tam 4 lata, później zazwyczaj również pracował za granicą, dopiero dla mnie został na stałe w Polsce. Pracuje teraz za dużo mniejsze pieniądze niż dawniej. W dodatku nie rozmawia z braćmi (jeden mieszka gdzie indziej, ale młodszy mieszka w domu) z ich winy, prawdopodobnie są zazdrośni że M. ma lepszy kontakt z mamą niż oni (no bo on z nią tam był, teraz też czasem jeździmy do niej, oni nie byli u niej ani raz), w każdym razie robili mu koło dupy. Ten najmłodszy który w domu mieszka jest pupilkiem tatusia (który również tu mieszka), on mimo tego że pracuje nie musi płacić żadnych opłat, kupować jedzenia ani nic (wszystko oprócz jedzenia płaci M. bo ojciec mam 500 zł renty, którą przepali). W dodatku faktycznie robią syf w domu, potrafią nie myc garów przez 2 tygodnie jak M. nie umyje, nie mówiąc o reszcie domu (w pokoju u ojca pająki jak w terrarium). 

Dzisiaj porozmawiałam z nim, powiedziałam co mnie boli, powiedział że mam rację, ale on nie wie jak sobie ze sobą poradzić, że jest strasznie zagubiony, że co nie zrobi w domu to zaraz jest zagnojone albo zepsute, żebym mu pomogła, bo on nie chce mnie ranić bo mnie kocha..ale ja nie mam pojęcia jak mu pomóc..:( Rozmowa z ojcem i z bratem odpada, bo ojcu to jak grochem o ścianę kompletnie nic, a braciszek jak się do niego coś mówi to udaje że nie słyszy...Pomożecie?

Ps. jeśli chodzi o nas to mogę dodać że nigdy się nie pokłóciliśmy, a sprzeczki zdarzają się rzadko, on jest naprawdę dobrym chłopakiem, do rany przyłóż, w ogień by poszedł za mną... na wizytę u psychologa się na pewno nie zgodzi...

Ps2. to wszystko też na pewno nie jest spowodowane tym że mniej teraz zarabia, bo pieniędzy nam nie brakuje, ma oszczędności z pracy za granicą (naprawdę spore jak na 23-latka), a teraz fakt, pracuje za mniejsze pieniądze, ale też nie jest to jakieś  1 tys zł miesięcznie, tylko znacznie więcej.

ataanvarne napisał(a):

Jeśli go kochasz i jesteś pewna, że to ten i że warto - pomóż mu. Delikatnie zasugeruj wizytę u psychologa, jeśli odmówi, trudno nic na siłę.Spróbujcie sprzątać razem, razem odkurzać, myć gary itp.,generalnie wspólnie wykonywać obowiązku domowe. On ma może na to uczulenie, bo wie, że w jego domu jest syf i jak sama powiedziałaś, to on musi być za braci gary. Właściwie to mijacie się w tym domu, a to też jest niezdrowe. Spróbujcie też spędzać więcej czasu razem:) Albo gdzieś wyskoczcie, zrelaksujcie się?To działa.

Zawsze z nim sprzątam w soboty, bo wtedy siedzimy razem cały dzień. Ale w ciągu tego miesiąca to też nie łatwe "no bo czemu zaczynam sprzątać od szafek a nie od łóżka, a tu leży paproch i łóżko jest źle zaścielone". Psychologa proponowałam, powiedział że nie pójdzie. A przez ostatnie dwa tygodnie to całe weekendy wyjeżdżaliśmy gdzieś, ale w sumie ze znajomymi, więc może w ten weekend zaproponuję żebyśmy jechali sami...
Kurdę...ataanvarne uświadomiłaś mi coś... Od zimy nie byliśmy nigdzie sami, zawsze ze znajomymi... a tak żeby wyjechać we dwójkę to chyba w styczniu było ostatni raz....

A czy warto i czy to ten... jak nie ten to chyba starą panną zostanę, nie jest to mój pierwszy związek, dużo też mam kolegów i żaden nie jest taki jak on. Jak miewam napady migreny to potrafi się z pracy zwolnić i siedzieć tak że mam głowę na jego kolanach a on mnie przez 4-5 godzin głaska po głowie, nawet jak śpię. Jak byłam u ciotki (90 km od niego) i w nocy mu napisałam smsa ze smutną buźką to przyjechał do mnie w 40 minut...mogłabym tak wymieniać i wymieniać..

smerfetka911 napisał(a):

Nie możemy :( mama M. nas błaga o to żebyśmy się nie wyprowadzali, bo jak się wyprowadzimy to ona nie będzie mogła wrócić do domu, a całe życie za granicą nie będzie...zresztą dwa razy w roku przyjeżdża niby by mogła wtedy nocować na naszym potencjalnym mieszkaniu, ale na pewno się na to nie zgodzi bo dom jest jej i ma być w przyszłości M.


a kto jej zabroni wrocic do domu? zwlaszcza,ze dom jest jej. dziwne,ze mama zza granicy bedzie grzmiec ,ze syn ma sie bron boze nei wyprowadzac od wrenego ojca...
Pasek wagi

Matyliano napisał(a):

smerfetka911 napisał(a):

Nie możemy :( mama M. nas błaga o to żebyśmy się nie wyprowadzali, bo jak się wyprowadzimy to ona nie będzie mogła wrócić do domu, a całe życie za granicą nie będzie...zresztą dwa razy w roku przyjeżdża niby by mogła wtedy nocować na naszym potencjalnym mieszkaniu, ale na pewno się na to nie zgodzi bo dom jest jej i ma być w przyszłości M.
a kto jej zabroni wrocic do domu? zwlaszcza,ze dom jest jej. dziwne,ze mama zza granicy bedzie grzmiec ,ze syn ma sie bron boze nei wyprowadzac od wrenego ojca...

Właśnie tak jest... niestety... chcieliśmy się wyprowadzić to przyjechała na drugi dzień z Francji (!) i błagała go żeby się nie wyprowadzał, bo ojciec powymienia zamki i jej nie wpuści później, że ona się boi z nim być sama, że zagnoi dom, albo spali jak się ochla i nie wyłączy czegoś co będzie gotował (już kilka razy prawie tego dokonał)...
Z autopsji wiem,że wyjazdy niczego nie zmienią,a przynajmniej na stałe. Jeśli naprawdę zależy Wam na tym,żeby było dobrze,musicie się wyprowadzić. Też nie rozumiem,co ma Wasze pozostanie w tym mieszaniu lub nie do tego,że mama będzie chciała tam wrócić. Powinniście zamieszkać sami i na pewno wtedy i Tobie będzie lepiej.

smerfetka911 napisał(a):

Kurdę...ataanvarne uświadomiłaś mi coś... Od zimy nie byliśmy nigdzie sami, zawsze ze znajomymi... a tak żeby wyjechać we dwójkę to chyba w styczniu było ostatni raz....A czy warto i czy to ten... jak nie ten to chyba starą panną zostanę, nie jest to mój pierwszy związek, dużo też mam kolegów i żaden nie jest taki jak on. Jak miewam napady migreny to potrafi się z pracy zwolnić i siedzieć tak że mam głowę na jego kolanach a on mnie przez 4-5 godzin głaska po głowie, nawet jak śpię. Jak byłam u ciotki (90 km od niego) i w nocy mu napisałam smsa ze smutną buźką to przyjechał do mnie w 40 minut...mogłabym tak wymieniać i wymieniać..


No, to widać, że jesteś do niego bardzo przywiązana, lecz czy to nie jest jedynie strach przed samotnością i niemożnością znalezienia "drugiego takiego"? Też przez to przechodziłam, też myślałam, że "drugiego takiego nie znajdę,który będzie mnie tak kochał"... Też pierwszy związek, 3 letni. Ten kryzys przetrwaliśmy,były kłótnie, perturbacje, ale doszliśmy do porozumienia, bo oboje się zmienialiśmy i pracowaliśmy nad sobą. Dlatego Twój chłopak też musi PRACOWAĆ nad samym sobą, psychoterapia lub psycholog to doskonały pomysł. 
I oczywiście wyjazd - na pewno dobrze Wam zrobi. Najlepiej by było gdybyście pojechali gdzieś sami, ale nie tam jedna noc, co najmniej trzy, cztery. Teraz są wakacje, spróbujcie ten czas wykorzystać na naprawę swoich relacji.

A co do wyprowadzki: kategorycznie powinniście się wyprowadzić. Żyjecie życiem mamy i taty, nie myślicie o sobie. Mama jest dorosła, ojciec też, mogą decydować sami za siebie i nie mają prawa obarczać Was odpowiedzialnością za swoją sytuację, niewymienione zamki itp. Oni podjęli decyzję, mama wyjechała i to sprawa między nią o ojcem, czy wpuści ją do mieszkania, czy też nie. A wam praktycznie nic do tego, bo nie macie na to wpływu. Chcesz potem mówić, że przez os.trzecie rozpadł sięwasz związek?





a powiedziala kiedy konkretnie wroci?  kiedy przepisze dom na syna? nie patrzy czy syn jest szczesliwy tylko go wykorzystuje i manipuluje dla wlasnych korzysci jak chce wracac niech wroci i pozalatwia swoje sprawy nie krzywdzac nikogo
Pasek wagi
Najbardziej mnie to dziwi że od miesiąca taki jest, a przez ponad rok było u niego w domu tak samo, a nie był taki...

smerfetka911 napisał(a):

Najbardziej mnie to dziwi że od miesiąca taki jest, a przez ponad rok było u niego w domu tak samo, a nie był taki...
cierpliwosc ma swoje granice, pewnie spowodowane jest to kryzysem, za duzo obowiazkow
Pasek wagi

ataanvarne napisał(a):

No, to widać, że jesteś do niego bardzo przywiązana, lecz czy to nie jest jedynie strach przed samotnością i niemożnością znalezienia "drugiego takiego"? Też przez to przechodziłam, też myślałam, że "drugiego takiego nie znajdę,który będzie mnie tak kochał"... Też pierwszy związek, 3 letni. Ten kryzys przetrwaliśmy,były kłótnie, perturbacje, ale doszliśmy do porozumienia, bo oboje się zmienialiśmy i pracowaliśmy nad sobą. Dlatego Twój chłopak też musi PRACOWAĆ nad samym sobą, psychoterapia lub psycholog to doskonały pomysł. I oczywiście wyjazd - na pewno dobrze Wam zrobi. Najlepiej by było gdybyście pojechali gdzieś sami, ale nie tam jedna noc, co najmniej trzy, cztery. Teraz są wakacje, spróbujcie ten czas wykorzystać na naprawę swoich relacji.

To nie jest mój pierwszy związek :) I na pewno też nie strach przed samotnością, heh bo ja uwielbiałam być sama, mój pierwszy związek trwał 4 lata, później zazwyczaj pół roku, lepiej mi było samej, teraz jestem pewna że to właśnie TEN. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.