8 sierpnia 2014, 10:09
Witajcie.
Chyba muszę się z kimś podzielić moimi myślami bo inaczej zwarjuje.
Prawie 5 lat jestem z moim facetem mamy dwuletnią córeczkę, którą kocham nad życie i jest moim światełkiem w szarym świecie. Jak w każdym związku mamy wzloty i upadki ale ostatnie kilka miesięcy to totalne nieporozumienie.. Nie mówie już o seksie bo on jest tak sporadyczny że prawie go nie ma. My nawet nie potrafimy już rozmawiać. Zawsze wszystko kończy się kłótnią frustracją i fochem jak w podstawówce. Nic nie można mu powiedzieć o nic zapytać bo twierdzi że go wqrwiam.. To tak bardzo boli gdy nie można odezwać się do własnego faceta żeby za chwile nie płakać.. Ja wiem że jest zmęczony po pracy, ale bez przesady ja w domu z dzieciek tez się tylko nie opierdalam. Samo się wszystko nie zrobi..on nawet śmieci nie wyniesie, zdechnie z głodu a kanapki sobie nie zrobi..
Wiem że go kocham bo inaczej by tak nie bolało, rozmowa nic nie da bo ostatnio prowadziłam monolog o moich bólach..nie wiem co zrobić nie mam już siły na walkę, ciągle gryze się w język i ustępuje ale nie chce toksycznego związku do końca życia..
8 sierpnia 2014, 10:16
h moze powinniscie isc na jakas terapie i to po prostu ratowac skoro sama nie dajesz rady on powinien wam pomoc, a jesli nie bedzie chcia albo nie wypali to zastanow sie czy to ma sens bo dziecko bedzie sie wychowywalo w klotniach i wrzasku to ne jest wymarzone dziecinstwo
8 sierpnia 2014, 10:24
Albo pojedź na jakiś czas do rodziców, koleżanki, rodziny itp. są wakacje wiec czemu nie odwiedzić ich an parę dni. A Wy odpoczniecie od siebie, niech za Wami za tęskni, może łatwiej będzie Wam rozmawiać i zastanowić się czy to ma sens, albo jak to naprawić.
8 sierpnia 2014, 10:27
Po prostu przestań mu okazywać zainteresowanie i robić dla niego co kolwiek. Nie gotuj dla niego, nie pierz itp. Najgorzej jeśli okazujesz mu swoje zainteresowanie i zmartwienie tą sytuacją bo on widzi, że ci zależy i nie musi się martwić, a ponieważ mu jest tak wygodnie to nic się nie zmienia. Wiem że to trudne ale zacznij go ignorować. Wychodź sobie z córką na spacery, do koleżanki - zrób coś dla siebie i przestań się zamartwiać. Ignoruj go na całej linii nie wchodź z nim w dyskusje jak będzie miał pretensje o brak obiadu itp powiedź że wie gdzie jest lodówka, pralka - tylko się z nim nie kłóć po prostu ignoruj. Jak mu zależy to szybko zacznie na to reagować.
8 sierpnia 2014, 10:33
Ja nawet w rodzinie nie mam przylkadnego związku ani wsparcia mnie w moim.. Od przyjaciół już mnie bardzo dawno odseparował..tak wiele przeprowadzek po wielu kiastach, ze okazało się że nie mam przyjaciól tylko znajomych i to takich słabych.. Na wakacje mnie nie stać bo siedzac z dzieckiem nie pracuje i kasy nie mam.. Tak szczerze to nienwiem czy zatęskni..ja potrafie przez 5dni się z nim nawet nie minąć nie mówiac już o dziecku bo wychodzi i wraca z pracy o takich godzinach że najzwyczajniej już śpimy..
O terapi już myślałam, mieliśmy iść dzisiaj, jedno po drugim tak na początek, to stwierdził że gdy wczoraj był rowerem w pracy to zostawił tam kuliczyki od auta,może celowo.. Ehh a do miasta mamy 15km i żadnego prawie dojazdu.
Co do obawy o dzieciństwo córki staram sie z nim nie kłócić przy niej tylko jak śpi ale to głownie monolog zagłuszony łzami.. A tak to gryze się z język i przełykam to co chce wykrzyczeć gdy jest dziecko.. Ale ilentak można
8 sierpnia 2014, 10:36
Ale ja przez większość czasu go ignoruje bo inaczej bym go chyba zabiła, a jak nie ma obiadu to się tylko wkurwia i tyle. Co do prania stwierdzi że on sobie może nowe kupować codziennie bo on pracuje
8 sierpnia 2014, 10:55
Oj slabo to widze. Ja bym na twojm miejscu poinformowala go o tym ze chce odejsc.
8 sierpnia 2014, 11:34
Spytaj się go, czy chce to zakończyć. Według mnie to jedyne wyjście, a wszystko zależy od jego odpowiedzi. Jeśli powie, że nie chce, że mu zależy, ale jest już zmęczony, to może warto wybrać się do poradni. Jeśli odpowie, że nie ma czego ratować, to na siłe nic nie zdziałasz.
8 sierpnia 2014, 11:51
U mnie sytuacja była identyczna tylko dziecko młodsze. Mój małżonek (teraz już ex-małżonek) od kilku miesięcy wszczynał kłótnie o dosłownie wszystko. Nic nie mogłam powiedzieć, zrobić, najlepiej siedzieć z dzieckiem w pokoju i nie wychodzić. Chociaż i tak nie wiele nas widział bo wychodził rano, a wracał w nocy, przez wieczne nadgodziny. (Które później okazały się panienkami.) Proponowałam terapię, ale on nie widział problemu. Byłam psychicznym wrakiem. Wręcz modliłam, się żeby zrobił coś co da mi pretekst, żeby od niego odejść. Jedyne co przy nim mnie trzymało poza ślepą miłością to strach, że sobie nie poradzę. Sama z rocznym dzieckiem, bez pracy, bez kasy. Na szczęście ex sam pewnego dnia sprowokował kłótnie po której stwierdził, że się wyprowadza do matki, bo potrzeba nam przerwy. Matka okazała się być 20-latką, którą stukał od dłuższego czasu (o czym nie miałam pojęcia). I to był przełom w moim życiu. Mam własne mieszkanie, duże więc wynajęłam pokój przyjaciółce, trochę pomogli rodzice, ja znalazłam pracę na nocki, usypiałam małego, a przyjaciółka z nim zostawała. I jakoś okazało się, że można dać radę. Po kilku tygodniach, życie z nową kobietą mojemu ex nie spasowało i przyszedł prosić o szanse i wybaczenie. Zamiast szansy dostał pozew o rozwód, w którym jako świadek wpisana była jego nowa kobieta. (Ją również od początku zdradzał, skontaktowała się ze mną, opowiedziała o wszystkim jak się zaczęło i zgodziła się zeznawać w sądzie.) Wszystko odbyło się za jego plecami, więc jego zdziwienie na widok pozwu było przeogromne. Moja satysfakcja również, i mimo że myślałam że jest miłością mojego życia, po 9 miesiącach, podczas rozprawy rozwodowej z czystym sumieniem powiedziałam, że go nie kocham. Wyleczyłam się z niego. Przed kolejny prawie rok przechodziłam pewnego rodzaju oczyszczenie, takie moje osobiste katharsis. Teraz mam nowego partnera, szczęśliwe dziecko i przede wszystkim zdrowy, normalny dom. Gdybym dała szansę, skończyłabym chyba w wariatkowie. Jesteś młoda. Nie strasz że odejdziesz, tylko odejdź, bo żaden facet nie jest wart Twojego cierpienia, a tym bardziej cierpienia dziecka. A dziecko cierpi, nawet kiedy hamujesz się z kłótniami przy nim, ono naprawdę czuje kiedy atmosfera jest napięta. I ma to duży wpływ na jego psychikę.