Nie pisałam bo miałam miałam straszny nawał dyżurów pod koniec miesiąca, do tego świąteczne porządki i padałam na pysk.
Ale generalnie nie było źle... do chwili kiedy kupiłam słodycze na święta.
Totalnie się załamałam. Wolę nie opisywać ile zjadłam przed i w czasie świąt. W każdym razie zeszmaciłam się totalnie i nie wiem czy w ogóle mam prawo tu być.
Chęci to za mało a moje starania to są śmiechu warte. Boję się jednak, że jeśli nadal będę taka żałosna to zaraz dobiję do 70 kg.
Dopadła mnie jeszcze @ i nic tylko ryczę jaka ja głupia jestem. Mówię jedno, a robię drugie. Tak dokładniej to nie robię NIC.
Luvia
2 kwietnia 2013, 21:22Coś ja tak czuję, że jednak będę Cie musiała na gadulca zaprosić, bo bez osobistego opierdolu się nie obejdzie. Kochanie przede wszystkim. Jeśli Ci źle z tym ja kjest teraz, rada jest tylko jedna - zmień to. Jak tego dokonasz i ile Ci to zajmie, to już twoja sprawa i nikt tego za Ciebie nie zrobi, jedno jest pewne, stojąc w miejscu, cofasz się. Nie rób tego.