A wiec z rowerkiem poszlo mi nawet dobrze. W ostatnim tygodniu przejchalam 375km a w tym 440km o 65km wiecej no i spalilam 5050 kcl o 800 wiecej niz w tantym tygodniu. Tylko co najgorsze to ze wiecej jadlam wiec waga zapewne nie bedzie tak przyjazna jak w zeszla sobote (-2.40 kg) Boje sie jutra:(( ale co tam jak bedzie tak bedzie bede sie musiala jakos pogodzis i od nastepnego tygodnia bardziej uwazac co jem.
Do rowerku sie tak przyzywczailam ze jak mam tylko chwile wolna to siadam i pedaluje, chociaz ostatnie pare dni to sie tak czuje kitowo ze szok. Wieczorem dzieci ida spac a ja na rowerek. Maz sie mnie zawsze pyta "dokad dzis jadziesz??":)) heheh. Jak kiedys sie nieraz wieczorami nudzilam to teraz nie mam czasu na nude, bo zawsze gdzies jade :))