Poza tym długi weekend spędziłam z Pią. Tzn. prawie spędziłam, bo on non strop w rozjazdach, a to tacie coś pomagał, a to przy samochodzie grzebał, a to z siostrą musiał się zobaczyć i ze swoim chrześniakiem, bo prawie rok ich nie widział, a przyjechali do Ostrowa, a to zakupy itd. Ale ważne, że chociaż trochę czasu spędziliśmy razem. Strasznie za nim tęsknie, wyczekuję piątku kiedy znowu przyjedzie, przytuli, powie, że kocha i że wszystko będzie dobrze.
Wyprawkę dla Małego mamy prawie całą skompletowaną. Ciuszki dostaliśmy po naszych chrześniakach, większość kupionych przeze mnie. Jest tego tyle, że obawiam się, że połowy nawet nie zdążę Małemu założyć. Zapakowane w torby pojechały do teściowej, która zobowiązała się je wyprać i wyprasować (tak ja też jestem w szoku
Jutro idę do lekarza, a od środy zaczynam wielkie odliczanie. 60 dni. Jak tyle minie, mogę rodzić.
Ps. do dnia dzisiejszego przytyłam 8 kg. Chyba nie jest najgorzej?!
monissia
19 sierpnia 2013, 23:02az mi lzy ze smiechu polecialy z tej historii z ksiazkami... wiem ze to nie jest smieszne ale sama bym chyba zamordowala heheheh :) fajnie masz z tesciową heh :P ja sama piore i od 4 dni nie mioge sie zabrac za prasowanie! uł... :(
tymciazylcia
19 sierpnia 2013, 15:49To jesteście już prawie gotowi na przyjście na świat Małego :) ale niech się Maluch nie spieszy zbytnio ;)
Kasiek92
19 sierpnia 2013, 12:41Oczekujesz dzidziusia! Jak zazdroszczę... i życzę wszystkiego najnaj dla ciebie i Kruszynki w twoim brzuszku :)