Mój mąż od rana już biega po działce i coś zawsze ma do zrobienia. W tym roku zamówił wielką przyczepę ziemi. Przywieźli, ale znad rzeki i tak zachwaszczoną ,że potrzeba lat, by ją utrzymać w kulturze. Padają deszcze i zielsko wyrosło powyżej kolan! Przeżywam, bo tyle pracy przed nami, ale co tam! Damy radę!(?)
Od wczesnej wiosny mąż budował namiot na pomidory i ogórki. Już zagospodarowany. Będą "ekologiczne warzywa!
baja1953
4 czerwca 2010, 11:11Prawdziwa posiadaczka ziemska z Ciebie;) Mnie jakoś do Matki-Ziemi nie ciągnie, prawdę mówiąc w ogóle nie lubię grzebania w ziemi... Pozdrawiam serdecznie;)