wczoraj byłam na pogrzebie o którym już wam pisałam, wiadomo, uroczystość smutna ale radosne to że rodzinka się spotkała, było bardzo sympatycznie, ale wiadomo, spotykamy się raczej rzadko, tym bardziej ze rodzinka rozsiana po całej Polsce, a jak powiedziała kuzynka, na wesele można nie jechać ale na pogrzeb trzeba bo to ostatnie pożegnanie
u mnie waga stoi a nawet zwyżkuje, nie wiem, chyba to efekt wczorajszego mało dietetycznego dnia
114/52
dla aktywnych w Lidlu jest teraz bardzo fajna oferta, nie oparłam się i kupiłam ładną czarną kamizelkę, na polarze, oddychająca i wodoodporna, poza tym wyglądam w niej szczupło
Envi40
9 września 2012, 08:33Dzięki kochana za te wszystkie komentarze u mnie. I przepraszam, że tak rzadko zaglądam! Kurczę, szkoda, że fajne spotkanie wypadło z niefajnej okazji. No, ale takie życie. A wiesz, czasem warto się przemóc i wygospodarować 2-3 dni by odwiedzić kogoś lubianego. Ten czas tak szybko ucieka, że ani się człowiek obejrzy a "okazja" sama wymusi. Zazdroszczę lenistwa z kotem:)
znudzonaona
7 września 2012, 14:45Oj to smutne mieliście spotkanie , ale takie zycie :-( też myślę nad siłownią , ale nigdy nie byłam i nikt nie chce ze mną isć i mam dylemat :-) Pozdrawiam !!
wandalistka
7 września 2012, 13:36a ja chyba prędzej pojechałabym na wesele niż pogrzeb:(( nie lubię takich uroczystości choć wiem, ze jechać trzeba ..... ale masz rację, ze rodziny rzadko sie spotykają. Teraz jak byłam u taty to zajechałam do ciotki, którą widziałam ostatnio na pogrzebie babci czyli jakies 15 lat temu:( ...... ja chciałam chodzić na siłownię zwłaszcza, ze damską mam pod nosem:) ale mój M zazdrośnik kupił mi sprzet do domu i zamęczam sie we wlasnym M4:)))
kasperito
6 września 2012, 23:54oooo dobry zakup widzę że zrobiłaś w Lidlu:) fajnie:) a do dyni zachęcam, ja ją odkryłam 2010 roku i tak teraz w sezonie ją kupuje u siebie na bazarkach a w tym roku rodzice po raz pierwszy posadzili i spróbowali pierwszej dyniowej zupki- smakowała.
sevenred
6 września 2012, 18:07Zielone mam głównie dodatki ale lubię "od zawsze" :)
sevenred
6 września 2012, 15:49Też widuję się z rodziną przy takich smutnych okazjach bo na weselach raczej nie bywam. Ruch na powietrzu, niezależnie od pory roku -jest super :)
beata2345
6 września 2012, 15:13Dziękuje za miły wpis. Ale narobiłaś mi ochoty na taką kamizelkę, muszę się wybrać do Lidla.
luckaaa
6 września 2012, 14:11No wlasnie babki z PL kiedys mnie krytykowaly - jak ja to moge biegac zima i w sniegu ! No moge , nawet raz nie bylam przeziebiona . Im wiecej ruchu na podworku , tym lepsza odpornosc . Szkoda mi tych przedszkolakow w Polsce , bo takie chorowite , a tak przez mamuski i przedszkole pod dachem trzymane. Milego wiec sportu zycze w porze jesiennej ( w cieplutkiej kamizelce :)
nagietkadietka
6 września 2012, 13:58to chyba tak u większości jest, że rodzinnie spotykamy się na pogrzebach lub ewentulanie na weselach. Ale takie życie zawsze coś. No ja również miałam karnet do klubu ale już nie przedłuzyłam bo na świeżym powietrzu znacznie lepiej się czuje i efekty lepsze a i odporność znacznie się polepszyła. pozdrawiam