Dziś pospałam do 7,30.jakoś taka zmęczona się czułam, że łóżko mnie nie chciało puścić. Było tradycyjne ogarnianie gotowania dla piesków, było podlewanie i tunel, a potem śniadanie. Znowu na tarasie -dziś duża micha kremu z pomidorów z grzankami i truskawki z grządki.
dziś powtarzam wczorajszy dzień jedzeniowo, ale zupka to była kolacja. Nagatowałam 2 porcje żeby dziś mieć więcej luzu. Pyszna ale była tak gęsta że po rozcieńczeniu mi 3 litey wyszły, to jeszcze powtórzę na kolację bo jakoś mi owsianka na kolację nie pasi.
Drzemkę miałam bo nadal mnie wyro przyciągało, pewnie na deszcz idzie bo tak mam zawsze.
obiadek zjem i jadę z córką posprzątać do pani Bogny-mówimy na nią babcia, ale ona o 2 młodsza rocznikowo od moich rodziców. Babunia traktuje mnie jak córkę jeżdżę tam od 20 lat. Kiedyś żadnej teraz 1-2 razy w tygodniu. Niby mieszka z synową w szeregowcu,ostatnio mieszka tam też siostra synowej. Przez te lata pozmieniało się zmarł jej mąż potem jedyny syn. Wnuk mieszka i pracuje w stolicy, wnuczka też tam studiuje, no i babcia 91letnia bywa całe dnie sama. W sumie to ja już dawno rodziców nie mam to mam zastępczą mamę. Przyszykowałam obiad dla babci(spinakowa zupa i kalafior z ziemniakiem, a jajko jej usmażę na miejscu.
mój obiad to: 250g kalafiora, 100kaszy gryczanej, ok 200g piersi z kury
Jeśli chodzi o wczoraj-trochę poplewiłam, mąż wołał co chwila żeby mu pomóc bo siatkę wokół mojego drugiego ogródka zakładał. Po południu podjechało kuzynostwo męża, to ja z kuzynką pogaduchy miałam a mąż pomocnika kuzyna😁
założyłam wczoraj smartwatch i niby nic wielkiego ale 8000 przedreptałam.
Trzymajcie się cieplutko i dietowo