Jakbym pare lat temu pomyślała, że będę miała jakieś problemy z jedzeniem to wysmialabym się. Od poprzedniego wpisu nie tknelam NIC, a nawet dostałam jakiegoś bodźca który mi powiedział, że jak się nie ogarnę to wyląduje tam gdzie państwo Kaczyńscy. Także jem tak jak jedzą normalni ludzie... O dziwo nawet dzisiaj na zakupach pomiędzy regałami z czekoladą żadna dziwna moc mną nie potrzesla, a nawet język mnie nie zaszczypal i nie wszedł w dupę... (Ciekawe jak to długo potrwa). ;/ A jutro normalnie istne szaleństwo na obiad :D. Wegańskie papryczki,bo mama przychodzi wiec trzeba ją powkurzac jakimś wynalazkiem. A wiem dobrze, że schabowy byłby lepszy. Jaka tylko szkoda, że nienawidzę wieprzowiny, dziczyzny i wolowiny :DDD Lecę sobie poskakać. ^^