Wagowo trochę spadło, choć dietka zubożona tylko o błonnik, pomijając owoce, a tak to niewiele się różni od tej sprzed operacji. Ruchu zero przez tydzień, ledwo 1200 kroków po domu. Dziś rano 67kg. czyli o załamujące dwa kilo mniej niż niedawno. Szkoda, że brzuchol jak piłka i mega wzdęcia na porządku dziennym.
Zmienił mi się smak. Nie dam rady przełknąć pyłku pszczelego i odżywki białkowej, które z uporem maniaka dodawałam do porannej owsianki. Teraz są ble. Czosnek mi mega śmierdzi. Jednak jeden narząd trawienny mniej, robi różnicę.
Wczoraj pierwszy spacer w terenie, tydzień po operacji. Jakoś poszło, choć dystans chyba był zbyt duży. Tak mi brakowało zakupów, że wybrałam się do biedronki ;) trochę ponad kilometr drogi w jedną stronę. Z mężem jako asekuracja i tragarz. Tempo żółwie, ale dałam radę.
Dziś od rana stres, bo auto odmówiło posłuszeństwa w drodze, plując paliwem. Dobrze, że mąż fachowiec, to szybko obczaił, że spadł przewód paliwowy i naprawił szkodę. Tak czy siak do lekarza jechałam taryfą, martwiąc się czy zdążę. Małe dwie minutki i dwie stówki poszły na zdjęcie szwów, ech życie.
Sobota z grillem i relaksem na działce, bo jakżeby inaczej. Dziś w roli głównej, zamiast karkówki , piersi z kurczaka. Nie byłam tydzień na działce i tylko mi mąż na mesendżer relacje robił. A tam się tak pięknie zrobiło…
kasiaa.kasiaa
19 czerwca 2022, 12:33Działki zazdroszczę 😘😘😘
hanka10
18 czerwca 2022, 18:22Super hamaczek 💗
eszaa
18 czerwca 2022, 19:22taki akuratny na nicnierobienie :)