Jestem grzeczna jak dawno nie byłam.Trzymam się diety skrupulatnie, pije wodę i herbatki. Waga mnie nie rozpieszcza, bo zamiast w dół, to dziś lekko w górę. Ponad tygodniowy zastój, ale nic to, trwam niewzruszona w silnym postanowieniu schudnięcia. Nikt nie mówił, że będzie lekko.
Wsparcia zero, na dodatek mąż mi ciągle kłody pod nogi rzuca, w postaci niedozwolonych pokarmów. A to banany kupi, a to winogrona, dziś kupił ciasto. No porażka normalnie. Wiem, na diecie nie jest ani on, ani syn, ale żeby mnie tak dobijać co dzień? Ma jutro urodziny, a wiadomo ja ciasta mu nie upiekę, to kupił. I stoi teraz w lodówce to ciasto i kusi. Całe szczęście, że nie na widoku, bo nie wiem czy bym sie opanowała. Jeszcze jutro będzie mnie tak szczuć tym ciastem, a ja biedna nie mogę. To znaczy mogę, ale nie chcę.
Dziś nie chce, nie wiem jak będzie jutro. W najgorszym razie wprowadzę w życie pierwszy w czasie diety, cheat meal. Może i by na dobre wyszło, bo trzeba chyba kopa dać mojemu metabolizmowi. Sama nie wiem... Z drugiej strony zaplanowałam sobie cheat meal na sobotę i pizze mam w planach w ramach tego zjeść.
Trudny wybór, między zgrzeszyć, a nie zgrzeszyć ;) zgrzeszyć dziś, jutro, czy w sobotę?
iw-nowa
10 listopada 2015, 23:10Nie za szybko na ten cheat meal? Ja bym się na Twoim miejscu postarała trzymać jednak tę dietę, bo porażna na tak wczesnym etapie może zniechęcić. Warto zrobić sobie zdrowy deser, np. owoce z jogurtem naturalnym, na to orzechy i np. łyżka miodu. zaspokaja ssanie na słodkie i jeszcze zdrowe jest. :) Polecam!
eszaa
11 listopada 2015, 07:56mam słodkie w diecie,w tym własnie jogurt z owocami,wiec zasadniczo nie ciagnie mnie do słodkiego, to chyba raczej z przyzwyczajenia:) Waga dzis znów bez zmian,wiec mysle ze ten jeden grzeszny posiłek po czterech tygodniach diety bedzie jednak dobrym pomysłem