bo można się nimi obeżreć aż po uszy, aż do przesytu, aż po samą gardziel, aż do chęci poleniuchowania z brzuchem do góry - a kalorii to wciąż niewiele
wiec je jem, na sposoby różne, jem codziennie, ba! nawet 2 razy dziennie
a mój brzuch je kocha - bo robi się coraz mniejszy!
wczoraj nastąpiła wymiana dżinsów, te mniejsze okazały się być już w wersji nawet siedzącej - nie za długo co prawda, ale jeszcze niedawno były w wersji stojącej i na wdechu
_________________________________________
w niedzielę Stasiek, lat dziewięć, po raz pierwszy jechał po ulicy! na przejazd 9cio kilometrowy po jezdni było ze 4 km, jechaliśmy gęsiego, z przodu babcia (hehe, to ja!), potem Stasiek, a dziadek (hehe) dzielnie pilnował tyłów
oczywiście uliczki łikendowe i o ograniczonym ruchu, ale było kilka skrzyżowań równorzędnych i dwa z pierwszeństwem, wyprzedzały nas samochody, mijały nas samochody, trzeba było wyciągać rękę prawą lub lewą do skrętu...
dla Staśka taka frajda, że aż podskakiwał z emocji, ale dla babci i dziadka to megastresss odpowiedzialności
ps. szparagowe
najnowsze kulinarne odkrycie: zielone, te cieńsze, oczywiście odłamać końcówki, łepki odkroić do miseczki, pozostałe patyczki przekroić na pół lub po 1/3, do mocno osolonego wrzątku na 5 minut, potem dorzucam łepki i znowu 5 minut, wyjmuję łyżka cedzakową, pół opakowania serka piątnicy na wierzch i sycące śniadanie gotowe - roboty jakże niewiele
ps vitaliowe
wczoraj ponad 40 kilometrów popołudniem
waga dzisiejsza 61,8 . .. może być