Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1836191
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 listopada 2009 , Komentarze (4)

W zeszłym tygodniu nabyłam w Decathlonie hulahopa. Lekkie, dziecinne, za całe 21 zł. No bo czemu mam wydawać na azjatyckie kółko półtorej setki??? Za kolor, za ?masujące anionowe wypustki?... pierdu, pierdu, wrrrr

Chodziłam tydzień koło moich facetów, o pomoc żebrząc, bo nie potrafiłam rozłożyć, zapieczone spinacze utkwiły w plastiku głęboko. I prosiłam, i miauczałam. I nic.


Dzisiaj kijki mnie ominęły, a furia, którą w czasie chodzenia wyładowuję, musiała gdzieś znaleźć ujście. Złapałam wiertarkę, pokręciłam przy tych żelastwach zapieczonych. Otworzyłam. Zamiast obręczy mam rurkę pcv. Obejrzałam w środku, odrobinę pomyślałam, poczytałam odpowiednie fora fitnesowe, vitaliowe, inne sportowe. Do sklepu pobiegłam, kupiłam pół kilo ryżu. Lejkiem do rury wsypywałam, siłą woli przepychałam, jak się zatkało. Drugi koniec rurki książki mi trzymały, nie ośmieliły się puścić, bo cały czas warczałam. Upchałam wszystko, łyżeczka ziaren została. Obcęgi w dłoń, w obcęgi to żelastwo, ten spinaczyk zamykający. Nad palnik. Rozgrzałam do czerwoności, wsadziłam w rurę. Miejsce łączenia okleiłam wścieklepomarańczową naklejką, jakże pasującą do mojego nastroju.


I kręcę!!!!!

No pewnie, ze mi spada. Ale nie kręciłam od 24 lat. Na razie jednorazowo 45 sekund najdłużej. Wiem już, ze nie powinno spaść nisko, bo ciężar ryżu wali po stopach. Przypomniałam sobie hamowanie na kolanach.


Po 5 minutach jestem lekko mokra. To pisanie to przerwa. Odpoczynek


ps

w lewo bardzo ok

w prawo po kilku obrotach spada, kostkę sobie stłukłam

27 listopada 2009 , Komentarze (3)

we czwartek:

kcale pochłonięte 1242, w tym 304 w drinkach

zużyte kcale na kijkach 570 (130 minut, ponad 11 km)

BILANS - bardzo zadowalający

 

piątkowe ważenie:

SPADEK !!!!!!!!!!

niewielki, co prawda, ale jakże miło było go zobaczyć

 

piątkowe prognozy:

„potem kino, kawiarnia i spacer”       

........   tak! tak! zostałam zaproszona na randkę!

Niepokoi mnie ta kawiarnia....ona się może zamienić w restaurację, a tam należy jeść. Wolałabym nie! Bo uwielbiam dobre jedzenie. Ale tak dobrze i lekko czuje się na tym moim experymencie dietetycznym......


zobaczymy .....

26 listopada 2009 , Komentarze (12)

Skarżyłam się ostatnio na bolący mięsień nogi. Na to mi Hannyz po kilku dniach przesłała receptę. Cytuję:

„Zalecenia mojego (...) rehabilitanta: nogi do góry, rozchylić i zaopatrzyć się w dobry masażer o napędzie elektrycznym bądź jądrowym. (...) mój poleca w szczególności ten o napędzie jądrowym.;-)”

Koniec cytatu

............................

Litości, pienia anielskie przy moim wyciu ze śmiechu, to betka

 

A chwilę później przyszli naraz listonosz z poleconym i kurier z paczką. Odbierałam to razem, obaj stali. Po głowie znowu mi latało „masażer o napędzie elektrycznym bądź jądrowym.”. A ich było dwóch, młodych, z na pewno działającym napędem własnym ..... Miałam niejakie kłopoty z utrzymaniem długopisu i trafianiem w odpowiednią rubrykę. I głupi uśmiech mi wypełzał na paszczę, i z trudem powstrzymywałam parskanie. Byłam nieskalanie trzeźwa, słowo honoru. Spojrzenia, jakimi obaj mnie obrzucali i siebie nawzajem - BEZCENNE.

 

Dawno tak nie chichotałam

26 listopada 2009 , Komentarze (3)

Kijków nie było. Pierwszy i potem następne rzuty okiem za okno ukazały mi wilgotną rzeczywistość. Brrr, to nie dla mnie.

Opanowało mnie klasyczne lenistwo i nieróbstwo, objawiające się zalegiwaniem kanapowo-przedtelewizorowym. Jedyne wysiłki fizyczne - prasowanie i zrobienie gęstej zupy grzybowej. Jedyne wysiłki umysłowe - dłubanina nieśpieszna przy layaucie strony firmowej, obróbka zdjęć, przeglądanie wyświetlań w różnych przeglądarkach, itepe. Nawet pasjansa nie warto zapuścić.

Chodniki wyschły dopiero późnym wieczorem, jakoś wole chodzić o zmierzchu i wczesnym wieczorem. Nie poszłam.

Głowy mi za to nie utną. Chyba że sobie sama.

 

Bardzo późną nocą chwycił mnie kompulsik, 2 kromki chleba i majonez. Zjadłabym więcej, ale wyskrobałam słoik do czysta.

Potem runęłam do kompa, policzyłam..... a potem jeszcze raz policzyłam. I nie mam wyrzutów sumienia, wszystko razem z całego dnia i nocy dało w sumie 1487 kcali.

Pomyślałam sobie, że dla niektórych to jest ilość odchudzająca.... a mój organizm tyje na samą myśl o przekroczeniu 1500 kcali, durny taki.

 

ps poranne

O widoku w wyświetlaczu wagi nie będę pisała, bo mi wstyd. Przed sobą i przed Wami.

Poza tym boli mnie cała długość przewodu pokarmowego. Nie, nie z przejedzenia. To takie tam, czasem mi wraca....

Rzuty oczami za okno okazują zachęcającą suchość chodników....

25 listopada 2009 , Komentarze (2)

nocą zostałam podstępnie napojona ulubionymi napojami wyskokowymi, doszło jeszcze +300 kcali.

Ale nie żałuję, bo:

bilans i tak jest zadowalający

nadmiarowe kalorie zostały potem starannie spalone, ćwiczyłam w parach układy akrobatyczno-gimnastyczno-choreograficzne

 

poranek

co prawda poranna szklana waga nie uwierzyła w nocne ćwiczenia i z uporem maniaka pokazywała 2 deko więcej..... ale jestem w takim nastroju, że jej pokazałam jęzor i beztrosko kazałam iść się pieprzyć, tzn wymienić baterie...

 

ciąg dalszy experymentu dietetycznego, pokus, żeby przerwać, nie odczuwam

mimo braku natychmiastowych efektów, bo wiem, że w końcu przyjdą

a te 2 deko dzisiejsze, to wczorajsza kapusta kiszona, nie mogłam jej przestać jeść, taka pyszna była....

 

 

24 listopada 2009 , Komentarze (6)

Wracającego Pana i Władcę powitałam pocałunkami i uśmiechem. Dostałam z powrotem więcej niż dałam. Teraz co chwila do mnie podchodzi i ``oddaje``. Bardzo miły stan !

Dietetycznie ok., ciąg dalszy experymentu na żywym cielsku, czyli sprawdzam swój pomysł  odchudzający na sobie. Jedyny  efekt - waga NIE ROŚNIE ! Mimo jesieni!...

I to już jest coś!

 

Wieczorem kijki - oj, jak mi się nie chciało wychodzić. Bo przez okno widziałam ten wiatr zaczynający się rozpędzać, brrrrrr..

Przeszłam  w  83 minuty 7,17 km; średnia prędkość 5,24 km/h. Trochę wolniej niż wczoraj, ale to ten wiatr! To on przeszkadzał! Ja się tak starałam!

W sumie mam już zaliczone ponad 70 km, limit drugiego tygodnia przekroczony.

 

 

... i tylko mi zaczął boleśnie latać na prawym udzie mięsień nad kolanem... może do jutra przejdzie ? A tak przy okazji, to jak się nazywa ten mięsień? Ten z przodu, przez całą wysokość uda? Anatomia mi trochę wyleciała z głowy.

 

Tutaj na forum opisuję swoje kijkowe zmagania.



Kcale zassane, łącznie z jednym drinkiem - 1053

Spalone na kijkach - jakoś ponad 330

BILANS - bardzo zadowalający




24 listopada 2009 , Komentarze (7)


Wzorem Mirabilis staram się odkręcić gorzkie słowa, nieodpowiednie zachowania, niepotrzebne warczenia..... znaczy, nie jej wzorem.... inaczej.... trudno logicznie wyjaśnić....

Mirabelko, Ty stałaś się w ostatnich dniach dla mnie krzywym zwierciadłem..... Tobie dawałam dobre rady, a sama.... ehhhhh

 

Usłyszałam wczoraj wyznanie miłości..... siedząc w wannie - odwróciłam się do ściany i powiedziałam, że teraz to za późno, że jeszcze rok temu bym uwierzyła, że niepotrzebne mi takie słowa............ a potem chlipałam i chlipałam, wanna się niemalże przelała... gorzkie łzy.... bo uczucia palącym popiołem przysypane..... zostało mi tylko przyzwyczajenie i morze czułości i tęsknota za dotykiem i....

Zasnęłam, a potem około 3 się obudziłam i suchymi oczami patrzyłam w pusta ciemność....aż do brzasku. I było mi tak okropnie i obrzydliwie źle. A przytulić się?.... Nie miałam odwagi. Nie miałam ochoty, odęta. Bałam się odrzucenia...

nieważne

 

Rozbity dzień, przemyślenia donikąd prowadzące. Wieczorem spokorniałam. Przyjemnych kilka rozmów... bo znowu wyjechał... więc starałam się podtrzymywać rozmowę, by chociaż glos najdroższy słyszeć.

 

Dieta własnego pomysłu utrzymana

Kijki były.

Zassane pokarmowo 1025 + 393 kcal w drinkach, razem 1418,

Spalone na kijach około 350

BILANS - prawie zadowalający

Wzrasta mi prędkość chodzenia na dystansie do 8 km, i dobrze, dzisiaj miałam powyżej 5,3 km/h.


Szklana waga wciąż mnie nie chce pokochać, ale i niechęci nie okazuje, co najwyżej drwinę. Ale, że to maszyna, to zniosę.

22 listopada 2009 , Komentarze (4)

Znowu testuję granice własnych możliwości. Po pływaniu. Po bieżni. Po rowerze. Teraz nordic walking. Dzisiaj przeszłam ponad 10 km. Średnia prędkość 5,03 km/h, czyli mniej niż ostatnio, mniej niż na trasach 6 do 8 km. Po prostu pod koniec trasy gwałtownie mi spadla wydajność... no, nie wlokłam się noga za nogą... ale szłam zauważalnie wolniej.

 

Waga nie okazuje mi już nienawiści, nie wyśmiewa się z moich wysiłków. Ale jeszcze mnie nie kocha... niestety.

 

Po cichutku zwierzę się, że robię na sobie pewien experyment dietetyczny. Od 5 dni. Chyba pierwszy raz w życiu stosuję dietę. Osobistą. Taki własny sposób. Żeby oszukać ssanie w żołądku, żeby zmniejszyć napięcie w jelitach. Jeśli mi się uda, to się podzielę pomysłem.

 

Zassane dzisiaj 1302 kcale

Spalone na kijkach około 500

BILANS - zadowalający

22 listopada 2009 , Komentarze (6)


niedługo będzie tak jak wiosną,
gdy niedużo-i-niemało jadłam, piłam morze %, mniam, mniam  .....   i spalałam na siłowni i basenie też ogrom
i systematycznie i bez większych kłopotów CHUDŁAM

znowu mam sobie spisywać kcale zassane jedzenieniowo i kcale zassane alkoholowo ????
paranoja...
to nie tak przecież ma wyglądać dyscyplina odżywiania!

od kilku dni 1200 -1650 w ciągu dnia pochłonięte
wysiłkowo spalone kcale max 400

tylko czemu, do kur*^^&%&% i do jasnej cholery - NIE CHUDNĘ ?????????????????
przecież bilans kaloryczny jest OK. !!!!!!!!!!!!!!!


a dzisiaj Pan i Władca pojechał na huczną imprezę.... i beze mnie.....
i siedzę i dusza mi płacze i piję
jak to - co piję ????
bolsa z sokiem jabłkowym i pepsimax


jest 2:23, dnia 22 listopada, cholerna jesień
i szarówka
i depresja
i zimno
i w ogóle do doopy

ps
wieczorem z kijkami przeszłam szybko 6,45 km
euforii po-wysiłkowej starczyło mi na 4 godziny, nic wiecej.....

19 listopada 2009 , Komentarze (8)

laptop gotowy, oddany
jeszcze jutro albo za tydzień zostało do wgrania ACDsee z crackiem, ale to już nie piekarnia

popołudniem z ciężkimi paczkami musiałam drałować do dalszej poczty, bo tam po drodze jest bankomat, a ja miałam w kieszeni tylko podszewkę
czy jak robię dodatkowy znaczny wysiłek, to czy mogę sobie policzyć extra spalanie kalorii??????

wczesnym wieczorem wyskoczyłam na kijki, przeszłam 7,85 km w 90 minut,
spaliłam marszowo około 350kcali, + ileś-tam kcali za kijki
i wciąż i wciąż chodzę szybciej, dzisiejsza średnia prędkość 5,29 km/h

od mniej więcej drugiego kilometra chodzę przy bardzo szybkiej muzyce, sapię chwilami jak zepsuty parowóz, kijki stukają obcasami, zaczynam się pocić, zdejmuję apaszkę z szyi, rozluźniam kołnierzyki, rozpinam kurtkę i idę, zamaszyście powiewając połami.........  dzisiaj wystraszyłam faceta..... sobą !...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.