W sumie -5,5 kg.
Nawet nieźle choć spodziewałam się bardziej spektularnego wyniku. Od dzisiaj jestem na II fazie SB. Na śniadanko zjadłam pierwszy raz kromeczkę pełnoziarnistego pieczywka + wędlinka i warzywa. Tak zdrowo to się jeszcze nigdy w życiu nie odżywiałam :) Muszę teraz baczniej obserwować wagę czy nie będzie rosnąć.
Coraz częściej zastanawiam się nad ćwiczeniami. ABS + orbitek 20'. Ciężko mi tylko będzie wygospodarować choć trochę czasu, ale może się uda. Na razie to są tylko plany :)
Generalnie to cieszę się i z tych 5 kg. Nie sądziłam, że kiedykolwiek tyle schudnę , tym bardziej bez ćwiczeń.
Ostatni dzień I fazy SB.
No i przetrwałam jakoś te dwa tygodnie, choć powiem, że było bardzo ciężko. Słodycze wciąż mnie prześladują. Jutro kolejny dzień pomiarów i bilans. Ciekawe jakie mam postępy na tym SB. Mam nadzieję, że powolutku będę szczupleć. Na razie mam inne zmartwienia i nie mam siły ani czasu myśleć o prawidłowej diecie. Poprostu jem co popadnie. Zawsze tak mam jak przeżywam jakieś stresy.
Padam...
Córcia moja wczoraj się rozchorowała, zaczęła wymiotować, no to od razu do lekarza. Diagnoza początek anginy. Masakra. Z tego wszystkiego moja mama dostała ciśnienia 180/100, panika i wogóle. Noc na czuwaniu , ranek nawet spokojny, podałam antybiotyk, córcia nie wymiotuje. Gorączka za to doskwiera. Teraz niunieczka usnęła. Taka kochana jest biedna, widać że gorączka ją trawi. Zmęczona, nieswoja. Moje maleństwo kochane. Ja niestety zjadłam dzisiaj makaron, pocieszam się, że pełnoziarnisty. Waga dzisiaj 75,5kg, zmęczenie wielkie. Pani doktor znowu nas straszy, że mała przybiera za mało na wadze, chce nas wysłać do szpitala pomimo dobrych wyników krwi i moczu. Córcia apetyt ma wielki, no i bardzo dużo się rusza. W końcu ma prawie 15 miesięcy. Biega jak nakręcona :)Nie wiem co mam robić. Wybrać się do innego lekarza, co o tym myśli?
Uległam.
Mam dzisiaj bardzo kiepskie samopoczucie. Jestem głodna na okrągło, skusiłam się na 4 słodycze. Masakra. Jest mi zimno i wogóle nie wiem co mi jest. W dodatku jestem przed okresem i moja waga stoi w miejscu. Chociaż koleżanka mówi, że widać że schudłam. Uff, chociaż tyle.
Bilans.
Dzisiaj kolejne ważenie. Nie wiem za bardzo o co chodzi. Tydzień temu waga bardzo mi spadła, za dwa dni podskoczyła o kg a później powoli znowu spadała. Jak słowo daję nie wiem o co chodzi. Ważyłam się wtedy chyba ze 4 razy, waga pokazała 75,5 kg. Za dwa dni kg więcej. Dodam, że utrzymywałam dietę jak trzeba. Przed wczoraj zjadłam jednego pierniczka, wieczorem bardzo słabo się czułam, miałam wrażenie, że bardzo spadł mi cukier. Wczoraj za to spróbowałam chrupków orzechowych, ale jakoś nie smakowały mi tak dobrze jak wcześniej. Wymiary powolutku się zmieniają, ja sama i tak czuję się już o niebo lepiej w swojej skórze. Nie liczę na to, że będę wyglądać idealnie, ale dążę do tego żeby podobać się samej sobie. Niestety nie znalazłam czasu na orbiteka, a szkoda. Za to chodzę do pracy na pieszo i chociaż raz w tygodniu na dłuższy spacer z córcią. Zobaczymy co będzie dalej, przede mną jeszcze 6 dni I fazy SB. Co będzie się działo w trakcie II fazy? Któż to wie :)
Dalej South Beach.
Dalej trzymam dietkę. Nie jem słodyczy i jem jak nakazano. Zobaczymy jaką wagę zobaczę w sobotę, no i jakie wymiary. Powiem szczerze, że chyba nie będzie wariacji, ale ważne żeby powolutku dążyć do celu. Wczoraj pojawił mi się innny problem - pękające naczynka. Dawno nie oglądałam dokładnie swoich nóg. Jest tych naczynek bardzo dużo. Szczerze powiem nie wiem jak mam temu zapobiegać. Czy wogóle są jakieś preparaty żeby znikły? Nie wiem.
Bilans dnia wczorajszego.
śniadanie: sałatka z 2 plasterków polędwicy, sałaty, pomidora, ogórka, białego sera +herbata
II śniadanie: jogurt z musli + kawa z mlekiem
obiad: pieczona pierś z kurczaka, pieczarki z cebulką czerwoną, gotowany brokuł i sałata
przekąska: 2 garstki orzechów
kolacja: sałatka z sałaty, rzodkiewki, ogórka, udko z kurczaka z grilla.
Dzisiaj ważyłam się znowu, żeby zobaczyć czy coś się zmieniło. Waga spadła od wczoraj o 0,80 dag!!! Ważyłam się chyba z cztery razy, nie mogłam w to uwierzyć. A jednak. Cieszę się z tego ogromnie Naprawdę nie sądziłam, że jeszcze coś schudnę na tym South Beach.
Jeeeest!!! :)
Waga spadła o całe 1 kg. Przez cały tydzień waga stała jak zaczarowana, już byłam bliska załamania. Myślałam, że skończę z tym odchudzaniem. Teraz wstąpiła we mnie nowa siła do odchudzania, że to co robię daje efekty. Uff, ale mi ulżyło. Mogę odchudzać się dalej. :)
Nie wiem czemu nie chudnę...
Dołuję się strasznie. Tak bardzo chcę schudnąć a tu nic. Waga ani drgnie. Dzisiaj już bardzo ściśle przestrzegam zasad tej dietki: na śniadanie sałatka z tuńczyka, połowy pomidorka, ogórka, białego serka i sałaty. Na drugie śniadanie jogurt z musli. Na obiad: rybka z sałatą i kefirem. Przekąska orzechy ziemne 2 małe garstki. Na kolację też będzie sałatka z tuńczykiem. Nie wiem czemu nie chudnę. Masakra. Na pewno do wakacji nie będę ważyć 58 kg. Czy wogóle do wakacji schudnę coś na tej diecie. Może nie warto się katować. Nie wiem co mam robić.
Załamka.
Jestem kolejny dzień na South Beach i waga ani drgnie. Powoli odchodzi mi chęć na słodycze, ale ta waga mnie załamuje. Minął tydzień od kąd jestem na tej diecie i nic. Może jem coś nie tak. A może to dlatego, że wcześniej byłam na Dukanie. Nie wiem co mam o tym myśleć. Pojeżdżę na orbiteku bo coś trzeba robić żeby schudnąć jak już ta waga stoi jak zaczarowana. Normalnie dzisiaj to mam depresję z tego powodu. Myślałam, że szybko schudnę, na pewno nie w tempie turbo, ale że coś ta waga bęzie spadać. Wszystko już mi się kręci w głowie.