Dziś znów szaleję słodyczowo. Dlaczego jest tak, że rano i w pracy jest fajnie, jem zdrowo, mało i nie jestem głodna a w domu ssanie mi się włącza i mogłabym młócic wszystko od prawa do lewa? Z nudów?
Dzisiejszy jadłospis:
śniadanie: musli + kefir
II śniadnie: kanapka z pełnoziarnistego chleba+ser żółty+sałata+ogórek, jabłko
lunch: serek wiejski, jabłko
obiad tak ok 16: warzywa gotowane,kawałek gotowanego indyka,ogórek
17.15 grapefruit, kilka gryzów kiełbasy
17.45 kanapka z białego pieczywa, sera żółtego i pomidora
18.00 2 wafelki, 3 cukierki czekoladowe
Teraz jestem nawet najedzona (po słodyczach), ale mama właśnie gotuje pierogi i znając siebie jak tylko się ugotują to pożrę kilka.
Ja chyba nie mogę w domu siedziec dużo. Muszę coś robic, żeby nie myślec że jestem głodna, albo że mam "chcicę" na coś, zazwyczaj słodycze.
Tak się dziś zastanawiałam, czy nie sięgnąc po Meridię znowu. Ostatnio w ciągu 8 dni schudłam prawie 4 kg. Wiem, że to niezbyt zdrowe odchudzanie i jestem świadoma jak podle czułam się po tych kilku dniach kuracji, ale może chociaż tabletki wystopują mnie trochę. Ale z drugiej strony jak po nie sięgnę to efekt jojo murowany :(
Żeby nie było że taka be cały czas jestem to kupiłam sobie dziś hula hop i skakankę, bo poprzednią pies mi pożarł. Z hula hop próbowałam trochę pocwiczyc, ale cały czas mi spada i nawet jednego ruchu bioder nie mogę wykonac... buuu... :( A na skakankę chyba się zaraz wybiorę, ściemnia się więc nikt mnie nie zobaczy z sąsiadów :D
Jutro aerobik.....