Jeszcze jestem bardzo niestabilna emocjonalnie i niestety zwykle kończy się to ciągłym podjadaniem. Ostatnie dwa dni, to porażka, dziś też nie będzie lepiej. Waga pewnie dopiero w poniedziałek pogrozi mi paluszkiem, bo dziś pokazała 83,6 kg (???).
Dziś koniec roku szkolnego i mamy od razu radę podsumowującą, a ja nie byłam w stanie przygotować tych wrednych sprawozdań. No nie mogłam, coś mnie od nich odpychało. I dziś będę się grubo tłumaczyć przed dyrektorką, ale w końcu z jakiegoś powodu dostałam ten urlop zdrowotny. Chodzę totalnie przemęczona, bo nie mogę spać. Jak już zasnę, budzę się po 3 godzinach i koniec. Nawet jeżdżenie na rowerku nie pomaga. Wczoraj wprawdzie odpuściłam sobie, ale przedwczoraj przejechałam 50 km. I wcale lepiej mi się nie spało.
Wczoraj w szkole było wielkie pakowanie, bo będą wymieniać okna i centralne ogrzewanie podczas wakacji. Przy okazji zrobiłam remanent w papierach, ale tylko z grubsza. We wrześniu trzeba będzie jednak mimo urlopu przyjść i wszystko z powrotem poukładać.