po 1. weteranka odchudzania, a właściwie... recydywistka...:);
po 2. lubię siebie w wersji light ale kocham też jedzonko - i bądź tu mądry;
po 3. skazana chyba na wieczne odchudzanie, bo raz na wozie raz pod nim - niektórzy pukają się w głowę i mają rację:(
Wiem, że to woda tylko, ale dziś na wadze mniej niż wczoraj o 0,7 kg. Jestem świadoma, że jutro może być więcej, ale się nie przejmuję;)Powinnam ważyć się raz w tyg. ale nałóg jest silniejszy. Ustawiłam jako dzień ważenia sobotę. Więc zobaczymy za tydz
Co do diety, to wczorajszy pierwszy dzień był dość chaotyczny. Jakoś tak mi się przemieszały te wszystkie posiłki... Ale myślę, ze kaloryczność zachowałam. Bo przecie trudno zjeść np 0,8 średniej pomarańczy:) lub 400g pomidorów jako sałatkę po zupie:) Zjadłam 1,5 pomidora a nie 4 ale za to pokropiłam oliwą (1/3 łyżeczki?). Tak więc już po 1-sz dniu widzę, że bedę dietę modyfikowała odrobinkę, starając się zachować zalecaną kaloryczność (na chwile obecną to ok. 1250 kcal). Trochę też poprzestawiam kolejność posiłków żeby dopasować je do własnego rytmu dnia.
Nie ćwiczę. Ale postaram się za wszelką cenę to zmienić, bo fajnie mieć jędrny tyłek :)
Od jutra zaczynam kolejne juz w swym życiu odchudzanie. Bez przekonania większego... szukam motywacji, żeby wiosną ubrać się w to, co mi się podoba. A nie w to w czym w miarę dobrze wyglądam. Przed świętami ważyłam ok.60, rekordowy przyrost, ale nie ma się co dziwić - nie jadłam a żarłam. Jutro rano zważę się dokładnie i do dzieła. Żegnajcie słodycze. Kupiłam dietę vitalekką, zobaczymy czy dam radę...