Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 270617
Komentarzy: 6740
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 26 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

22 lutego 2018 , Komentarze (3)

Wczoraj była  akcja - ruch to nasz przyjaciel, ale tak koło 20 odpadłam zupełnie. Wzięłam prysznic, wlazłam do łóżka  z zamiarem poczytania, ale trwało to 10 minut i zmogło mnie zmęczenie. Wyobraźcie sobie, że spałam prawie 12 godzin! Taka reakcja  organizmu to dowód, że naprawdę się zmęczyłam.  Wyspałam się po wsze czasy, chociaż  znów nawiedził mnie powtarzający się sen o braku możliwości powrotu do domu.  Tym razem zlikwidowane zostały połączenia kolejowe, zostały tylko pociągi międzynarodowe, a za przejechanie trasy ok. 30 km. miałam zapłacić za bilet 190zł. Wzięłam zatem taksówkę . Dziwny sen, poprzednie dotyczyły przebudowy drogi i zgubienia się w terenie , braku autobusów w moją stronę, itp. Kuzynka męża ma dobry sennik, muszę ja spytać, co to za przesłania wyłaniają się z owych snów.;) Dziś owsianka na śniadanie, z bananem, jabłkiem, cynamonem , jogurtem, miodem  i słonecznikiem prażonym.  Do picia herbata zielona. Na II ś. dwie kromki chleba żytniego , jedna z serem i ogórkiem , druga z wędlina i ogórkiem. Wszystko solidnie posypane pieprzem . Do tego kawa z mlekiem. Na obiad dziś mam zupę szczawiową  i pulpety w sosie pomidorowym + kasza gryczana.  Obiad zrobiony wcześnie, a zatem luz w kuchni. I z tego luzu piecze się biszkopt z jabłkami, solidnie doprawiony cynamonem i płatkami migdałów. Dałam mniej cukru, będzie ciasto lekko dietetyczne.  Mąż pojechał z rodzicami do przychodni, jak wróci, zdecydujemy o reszcie dnia.  Stacja meteo pokazuje lekki mrozik, ale to nie przeszkoda. 

21 lutego 2018 , Komentarze (2)

A wydawało mi się, że wykonam to z palcem w wiadomym miejscu. Najpierw basen i ćwiczenia, po których wracałam do domu z obolałymi częściami. Zjadłam II śniadanie ) banan, mandarynka, kawa z mlekiem) i po  40 minutach poszłam na latino dance. Dziś było dużo salsy i cza czy, ćwiczyliśmy ( jest jeden pan )  2 układy na występy, w których i tak nie wezmę udziału.  Energetycznie było i wysiłkowo. Po powrocie miałam czas na obiad i trzeba było wyjść na angielski. Umysł pracował znakomicie, ale w czasie powrotu do domu poczułam zmęczenie, takie  normalne zmęczenie fizyczne tymi kilkakrotnymi wyjściami i powrotami. Za każdym razem musiałam inaczej się odziać.  Zmęczyło mnie to dzisiejsze tempo. Bardzo lubię tańce, ten ruch  i rytm. Basen  to dla mnie rozwiązanie na ćwiczenia  wysiłkowe. Na szczęście jeszcze tylko w przyszłym tygodniu tak się nałożą zajęcia, potem środy odpuszczam, zostawiam basen tylko w poniedziałek. Fajna mam grupę na angielskim, poziom wyrównany, nie wstydzimy się swoich umiejętności czy ich braku. :) Jutro mam wolne, mąż zawiezie rodzicom posiłki, zawiezie ich do przychodni i odwiezie. Tyle. A ja zrobię w tym czasie coś w domu, wyjdę po zakupy , powoli, bez napięcia , zadzwonię do stomatologa, aby umówić wizytę, zaplanuję obiad na piątek.  A poza tym będę czytać, czytać i jeszcze raz. 

20 lutego 2018 , Komentarze (7)

Coraz więcej moich znajomych przechodzi lub planuje przejść na emeryturę Powiększa się zatem grono kobiet aktywnych i ciekawych życia pozazawodowego. Niektóre niestety są skrzywdzone przez "dobrą zmianę" i nowy system emerytalny, który wprowadził bardzo niekorzystny przelicznik. Cóż , naród wybrał rządzących, ja się wstydzę.  Wczoraj czytałam maila od koleżanki, która poszła w moje ślady i żegna się w wąskim gronie osób , z którymi naprawdę pracowała, nie robiąc pożegnania dla wielkiej grupy nieznajomych. Zawsze uważałam, że to pracodawca powinien żegnać pracownika, dziękując mu za pracę i poświęcone lata. W moim przypadku to było 25 lat w jednym miejscu, 16  lat równolegle w drugim. Pożegnałam się z najbliższymi mi współpracownikami, nie szczędząc wysiłku, aby to ostatnie takie spotkanie wypadło miło, szczodrze i smacznie.:)Dziś zaliczone już ponad 6 km., ale przy takiej pogodzie to nic trudnego. Ludzi na bulwarze huk , Hel widoczny doskonale, woda w Bałtyku błękitna, bo niebo takież odbija się . Jakiś samotny mors zażywał kąpieli, przebiśniegi w ogródkach przydomowych zachęcająco   pokazują białe łebki.  A, zapomniałam, dziś waga pokazała solidny spadek, chyba muszę ją co jakiś czas lekko poszturchać słownie, aby ruszyła z miejsca.   Gotuję obiad dla rodziców: zupa szczawiowa, gołąbki ala Kasia Bosacka , czyli pulpety z kapustą w sosie pomidorowym, kasza gryczana . Powinno smakować.

19 lutego 2018 , Komentarze (7)

Dziś  basen, ćwiczyłam zapamiętale, cały czas mając przed sobą cel- dawno kupioną małą czarną , którą chciałabym  wreszcie używać. Poza tym chodzę tam z własnej woli i dla zdrowia własnego, a zatem czerpanie jak najwięcej ma sens. Wracałam z bolącymi nogami, tyłkiem, ramionami, ale i tak wykonaliśmy jeszcze 7 km.  na nogach, wędrując nad morze. Jestem zatem dotleniona, doćwiczona i zadowolona.  Dziś w TVN usłyszałam, że "Trzy bilbordy za Ebbing..."  to faworyt do Oskara, co mnie cieszy niezmiernie. Jeżeli ktoś nie widział, polecam bardzo, bardzo. Taki film faktycznie ma szansę, nie to co zeszłoroczny nudny "La, la, land." Wczoraj zagospodarowałam całą kapustę, którą mąż beztrosko kupił, dziś zatem kopytka z kapustą na obiad . Mój luby zacieka ręce z radości. Nie chciałam piec ciasta, aby nie kusiło, ale kupiłam ostatnio niesmaczne  jabłka, więc zrobię biszkopt z jabłkami.  O wyrzucaniu mowy nie ma.

18 lutego 2018 , Komentarze (1)

Dla poprawienia kondycji i nastroju pojechaliśmy w teren. Niedaleko, bo w kierunku Sopotu, SKM-ką.  Wysiedliśmy w Kamiennym Potoku, przeszliśmy nad morze, kierując się w stron Gdańska. W Zatoce Sztuki zjedliśmy smaczne II śniadanie, potem molo, nad morze i do Wyścigów.  Ludzi dużo, nawet tłok można powiedzieć.  To domena wielkich miast, bo w małych miastach ludzie nie chodzą na spacery, tylko do kościoła a potem obiad rodzinny.  Tak widzieliśmy w Łebie, w Kamieniu Pomorskim, w innych małych. Dziś ułożyliśmy własną listę miejsc, które skumulowane w jedno , dałyby coś cudownego do pobytu. Plaże bałtyckie z klimatem San Vincenzo ( Italia) i ciepłym morzem Tyrreńskim, widoki Bieszczad i wzniesienia do pokonania dla obejrzenia małych pocerkiewnych kościołów, wieczory z Barcelony i smakowite kolacje na Rambla Poblenou, aperol na placu Margherita w Wenecji, park zdrojowy w Inowrocławiu i tamtejsze jazdy na rowerze, ochłoda nad potokiem Czercz w Piwnicznej , Supraśl  z zaśpiewną mową Podlasia, rozlewiska  ujścia Warty z ptactwem , smaki Toskanii. Takie marzenia.;) Dziś na obiad zupa krem z dyni, pieczona polędwiczka + sałata.  A potem książka, trochę TV, rozmowy towarzyskie telefoniczne, jakieś domowe drobne obowiązki.  Tak, aby nowy tydzień zacząć " na czysto". 

17 lutego 2018 , Komentarze (4)

Jak ufać i wierzyć kobiecie, która oszukuje samą siebie i udaje, że wszystko ok?  Tą kobietą jestem ja, bo złamałam postanowienie, zjadłam i wczoraj i dzisiaj słodycze. Podjadałam między posiłkami. A miało być tak łatwo, tak pięknie! Nie zrzucam winy na męża, który w bezczelny sposób zajada się na moich oczach czymś cudownie pachnącym, bo mogłabym wyjść, ale z drugiej strony wychodziłabym zbyt często. Wina po mojej stronie, bo to było moje postanowienie. No nic, zacząć od nowa trzeba. ;(Wczoraj byliśmy w teatrze na sztuce :"O co biega". Komedia angielska, rozkręcała się powoli, aż wreszcie dała czadu. Jedną z ról grała Ewa Błachnio, kobieta z kabaretu, występująca m. in. u Bałtroczyka. Była świetna.Dziś planowałam wizytę u rodziców, ale po telefonie zmieniłam plany. Ojciec nie zaprosił, bo dziś będzie u niego mój brat!!!???  Takie to teraz czasy. Mąż zawiózł ciasto, które dla rodziców upiekłam wczoraj, będą mieć na poczęstunek , nie zaproponowali nawet kawałka na posmakowanie??? Co się dzieje, do cholery?(szloch) A na dodatek wraca zima!  Czy wszystko musi się sprzysięga przeciwko mnie!!!

15 lutego 2018 , Komentarze (2)

Rano weszło do nas  dwóch panów, nie, nie o 6 rano, ale kole 9. Sprawdzali "zdatność" instalacji gazowej. Jak co roku wyszło ok, a zatem pojechaliśmy po planowane zakupy . Zawsze zapasowo biorę wodę niegazowaną , mleko, papier "kosmetyczny" , kawę, itp. drobiazgi , aby nie tachać co i rusz. Przy okazji było i mięso indycze, i krewetki, i sery cuchnące skarpetami jak cholera, owoce, warzywa, jakaś chemia dodatkowa. Wyjechaliśmy pełnym wózkiem i na jakiś czas spokój. Jedyne sklepy jakie mnie napawają dobrym humorem to księgarnie, markety budowlane i kosmetyczne. Dlatego też , w Castoramie udało się dziś kupić do mojego projektu na stolik industrialny, deskę nieheblowaną, przyciętą na wymiar. Nie dałam się namówić mężowi na deskę gładką jak pupcia niemowlaka, bo chcę nad nią trochę popracować. Znalazłam także fajne doniczki nakładane na poręcz balkonową, za jedyne 9,90zł ,  z możliwością posadzenia dwóch kwiatów. Widziałam  taką  gdzie indziej, ale prawie 3x droższą. Powrót do domu, wyjście do biblioteki. Po powrocie obiad , a potem czytanie, czytanie, i oczywiście czytanie. I takie dni lubię. Udało się zjeść posiłki bez podjadania między, słodycze  w ilościach śladowych ( 1 pastylka miętowa i 2 szt. cantucci), czyli przyzwyczajam organizm do rozsądku. 

14 lutego 2018 , Komentarze (4)

jeżeli można się denerwować troszkę. To co się dzieje w Polsce jest dla mnie dramatem, a nie mam charakteru strusia chowającego głowę w piasek. Zaczynam myśleć źle o przyszłości swojej, dziecka, znajomych. Nie chcę wrócić do czasów  braku cytryn, baby z jajami i z mięsem, kupowania po znajomości i strachu na widok policjanta. To już było, to były złe czasy, a ja ich nie chcę.;(.  Rano wyjście nad morze, traktuję to już prawie w kategoriach "wyprowadzania psa na spacer", bo regularność wzorcowa, trasa stała, spotykani ludzie ci sami. Rano skończyłam książkę Manziniego, czekam na następną. Dziś pracowity dzień, na szczęście obiad przygotowałam wczoraj. Będzie to kasza gryczana z warzywami, zapiekana z mozzarellą.  Odpowiednia na post.  Nie mam nastroju na pogaduchy, może tańce troche mnie rozluźnią.

13 lutego 2018 , Komentarze (4)

Zjadłam już chyba z 1000 kalorii! Do obiadu było grzecznie, a potem wielki popas. Tak planowałam, tak wyszło. Miseczka krupniku, stek wołowy, frytki z batata, mix sałat, dwa kawałki ciasta ( kostka hiszpańska i sernik) + kawa z mlekiem.  Wcale się nie wstydzę i nie żałuję. Dziś ostatki, jutro kasza gryczana z warzywami, dużo ruchu i  żegnam słodycze do Wielkanocy. A potem zobaczę co wyszło. ;)Oboje z mężem nie mogliśmy spać, ok. 0;30 piliśmy czekoladę gorącą, czytaliśmy książki i potem poszło jak z płatka. Może to wpływ księżyca? Był taki film , podobał mi się. Aktualnie czytam kolejną włoszczyznę , tym razem autorem jest Antonio Manzini, książka pt. Żebro Adama.  Ironiczne teksty, skrzą się jak perełki , lubię takie inteligentne książki. W ramach ukochania wszystkiego co włoskie , czytam pierwszy numer Gazzetta Italia, który nadszedł pocztą . Zaglądam także na blog "Dom z kamienia", gdzie Polka mieszkająca w Italii opisuje swoją codzienność. Miała dziewczyna  odwagę na przeprowadzkę, podziwiam i zazdroszczę. Nie idealizuję Włoch, ale śpiewność tego języka, prostota kuchni i umiłowanie rzemiosła, rękodzielnictwa i tym samym kultury wytwarzania, to dla mnie poezja. Dziś zwyczajowe 5km. wykonane, wyszło ponad 7.000 kroków. Jutro rano basen, potem tańce latino, a na koniec język angielski. Fajnie, prawda?

12 lutego 2018 , Komentarze (2)

Miałam dziś w planie basen, ale wieczorem zadzwonił ojciec. Poprosił o przygotowanie polędwiczek wieprzowych, które ma zamrożone. Poinformowałam, że już ugotowałam zupę i może to wystarczy, a polędwiczki na kiedy indziej, ale się uparł. Cóż było robić, Paweł ani pisnął , i w ten sposób basen odpłynął do środy.  Udało mi się tylko ustalić, że obiad jemy u siebie . Po 9 do Biedronki, potem  po wędlinę, jakiś drobiazg w tajemnicy przed mężem na 14, II śniadanie  i pora jechać. Zabrałam ze sobą zieloną pietruszkę, szalotkę, śmietankę 30%, gorgonzolę, chrzan. No i słój zupy. Pieczarki usmażyłam, doprawiłam polędwiczki po ich oczyszczeniu, zrobiłam sos  śmietanowy z gorgonzolą i zielona pietruszka, ziemniaki tłuczone z chrzanem. Polędwiczki usmażyłam z szalotką. Najpierw była zupa, po której oboje rodzice stwierdzili, że już są najedzeni. Podałam im II danie, ale większość została na dni następne. Taka to głupiego robota. Zrobiłam dziś prawie 12.000 kroków, jestem zaganiana jak pies, bo wszystko na tempo.  Ale i tak byliśmy nad morzem, bo słońce jeszcze oświetlało horyzont i było bajkowo. Jutro ma lekki luzik, obiad zaplanowany, może jakiś mały wypadzik w okolice? 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.