Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 270733
Komentarzy: 6743
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 27 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

16 marca 2018 , Komentarze (2)

Wczoraj byliśmy w Blues Clubie na koncercie Magdy Piskorczyk. To bluesmenka o głosie armaty, świetna wokalnie i instrumentalnie.  Wiek widowni - starsza młodzież ok. 50-60.  Ale niestety po przerwie poszliśmy do domu, bo była już 22, a ja po tych cudach masażysty była tak zmęczona, że w domu głowa do poduszki i odjazd.  Rano niespodzianka! Spadek wagi o 1kg. Wreszcie. Co prawda wczoraj byłam ze słodyczami i pieczywem na bakier, bardzo pilnowałam godzin posiłków , które były lekkostrawne.  Dziś na śniadanie koktajl z jogurtu, jarmuż, banana, miodu , ogórka , pietruszki i miodu. Wypiłam 1.5 szklanki, smakowało i syciło. Potem pilates, ale oszczędzałam się, bo czułam kręgosłup. W rozmowach po zajęciach okazało się, że inne kobitki uznały dzisiejszy trening za dosyć ciężki, tak więc nie było ze mną aż tak źle. Po powrocie zjadłam 3 deszczółki pieczywa lekkiego, i postanowiłam zostać w domu. Jest dziś chłodniej, a ja mam trochę do zrobienia w chałupce.  Na obiad pieczony w papierze łosoś, pieczony bakłażan, zupa  warzywna z przewagą pasternaku i jarmużu, do tego koperek. Całkiem smaczna była, to w ramach przygotowań do rtg  kręgosłupa.  Mam jeść lekko, bez owoców i warzyw świeżych, dużo pić, unikać błonnika.  Tak do poniedziałku, ale na serio zaczynam od jutra. Rozmawiałam z koleżanką, której mama traci wzrok, pomoc jest niezbędna, ale tu znów charakterek rodzicielki  stanowi bariere. Koleżanka znalazła opiekunkę do mamy, zadowolona jest, bo mieszka o 20 km. od  niej, a chora wymaga stałej opieki. Też się skarżyła na brak ciepłego słowa, codzienną krytykę i brak porozumienia. 

15 marca 2018 , Komentarze (2)

Trafiłam do fizykoterapeuty manualnego. Wystarczyło, aby  włożył palec w miejsce bolące i szybowałam pod sufit. Potem jeszcze używał gwoździ, haków, rolował mięśnie, i tak przez godzinę. Wracam tam w poniedziałek, potem w środę i mam ogromna nadzieje, że te zabiegi pomogą, bo stan nie jest dobry. Jestem jednak pełna optymizmu. ;) Zmieniam dietę, dziś na obiad warzywa pieczone i pieczone w papierze polędwiczki indycze.  Wywar z włoszczyzny gotuje się, na wieczór chcę zrobić duszoną kapustę pekińską  O słodyczach zapominam zupełnie, pieczywo sporadycznie i to lekkie, aby i wątroba odpoczęła. Po świętach zrobię ponownie badanie cholesterolu, ale w Wielkanoc muszę się pilnować.  Dziś 6km i prawie 9.000 kroków.  Widoczność wspaniała, bo wiatr przegonił mgłę i chmury, ale odczuwa się lekki chłodek.  Dziś w Lidlu udało mi się kupić pasternak, jutro zrobię z niego zupę , dodając jeszcze gruszkę, doprawię gałką muszkatołową. Do tego pieczona  ryba, z rozmarynem świeżym i cytryną , do tego sałata jakaś i już. A dziś na podwieczorek zrobię koktajl zielony, mam jarmuż , dodam jabłko i  coś jeszcze, np. ogórek, zielona pietruszkę. Musze zbic ten cholesterol bez leków. 

14 marca 2018 , Komentarze (6)

Streszczam: podwyższony cholesterol, niedoczynność tarczycy, skierowanie na kolejne badania, na RTG kręgosłupa. Tyle dziś wyniosłam z wizyty u lekarza. Już na jutro jestem umówiona do fizykoterapeuty , na 11 kwietnia mam usg tarczycy, potem powinien być endokrynolog, a w przyszłym tygodniu RTG. No cóż, dobrze nie jest, moje ciało zewnętrzne nie współgra widokiem z wnętrzem. Pan doktor  zaproponował dietę Dąbrowskiej na zbicie cholesterolu, taką na 10 dni. Z pewnością byłoby to lepsze niż statyny, chyba poddam się próbie. Jutro  kupię potrzebne produkty, aby zajadać tylko warzywa i owoce. Może się uda? Poza tym  wczorajsza wizyta u rodziców znów przebiegała burzliwie. Nie rozumiem , dlaczego ojciec wyrzuca przywiezione przez nas jedzenie ( kotlety mielone, zupa kalafiorowa, kisiel wiśniowy), twierdząc, że to niesmaczne. Nie zrobił , nie kupił, mógł zadzwonić, aby to zabrać, po co wyrzucać?  Pozostałe tematy wracają  za każdym razem jak bumerang. Naprawdę mam tego dosyć. Nie będę im gotować, szkoda  mojego czasu i pieniędzy. Wkładam w to serce, a mam w zamian to , co wyżej. Chciałabym przed wyjazdem porobić możliwe badania, czyli zająć się swoim zdrowiem, nie sprawami , na które nie mam wpływu. Dziś  tańce latino i angielski. O tych badaniach i  stanie zdrowia rodzicom nic mówić nie będe , po co im zabierać główny temat rozmów?  Deszcz ze śniegiem, czyli przewidywania pogodowe spełniają sie. Niech to licho!

12 marca 2018 , Komentarze (4)

 W wolnej chwili  weszłam na bloga "Dom z kamienia", pisanego przez  Polkę mieszkająca w Italii.  Ostatnie zapisy  potwierdzają, że w Italii już kwitną fiolki, drzewa owocowe, pierwiosnki.  U nas dziś zapowiedziano powrót zimy. Od razu mi się nic nie chce, mam tak dosyć tej ponurej pory roku, która przytłacza, powoduje depresje i jest po prostu wstrętna. Jak powiedział mój sąsiad fotograf, lubi zimę, ale na zdjęciach. Też tak mam i to mi wystarczy. Dlaczego zatem będzie nas znów atakować zimno, śnieg i  mroźny wiatr? Kto zgrzeszył, że tak jest, przyznać się , już!

12 marca 2018 , Komentarze (1)

Całą niedzielę spędziłam w łóżku. Znów ból pleców, już z tym świństwem obudziłam się i zostało to cholerstwo aż do nocy. Pomna poprzednich doświadczeń, zmieniałam co chwilę okłady, z ciepłych na zimne, mąż smarował, masował a ja płakałam z bólu. Na środę umówiona jestem do lekarza rodzinnego, na 4 kwietnia do ortopedy.  Charakterystyczny ból, który łapał co jakiś czas, podobny do porodowego. Nie chce przesądzać, ale to wyraźnie od kręgosłupa, bo jak tylko ruszyłam się , to ta cholera wracała. Podsypiałam w dzień, byłam nieznośna, zła i jędzowata. Mąż miał ze mną nieciekawie. Noc przespałam tak od 3 , bo z powodu całodziennego polegiwania sen nie przychodził. Rano  następna "niespodzianka", w chwili, gdy zaczęłam masować szampon na włosach, zakręcono wodę. Nie było informacji o takowym zamiarze. Szybko woda z butelek do czajnika, lekko podgrzać i na łepetynę. Potem do zębologa, pani sadystka zadowolona ze mnie, ale cóż z tego, skoro skasowała mnie na 790zł!. Toż to horrendalna cena. "Cóż było robić, Paweł ani pisnął...."  Po tej rozkosznej wizycie  spacer, bo pogoda wspaniała. Cieplutko (?!) , bo 9 stopni, nawet bezwietrznie.  Niekomfortowo się czuję, znieczulenie nadal trzyma, wykrzywia mnie, jeść nie mogę ani pić. Wymiana książek w drugiej bibliotece, cieszy mnie to, bo czytam dużo. Udało się wreszcie pożyczyć "Złodziejke książek".

10 marca 2018 , Komentarze (4)

Od rana jestem w kuchni. Ugotowałam wczoraj rosół  na częściach kurczaka, dziś to baza do zupy tajskiej.  Gotowaną pierś zrobiłam natomiast w sosie chrzanowo- koperkowym, jutro podam z ryżem. A dziś na obiad  rzeczona zupa  z makaronem ryżowym oraz sałata z pieczonym mięsem schabowym, pieczoną papryką, pieczonymi burakami i sosem winegret. Podam do tego paluszki grisini z sezamem, podgrzane w piekarniku oraz kieliszek białego wina. Dziś tyle, bo za dużo ostatnio węgli i brzuch duży.  Pogoda stabilizuje się , wyszło słońce, po obiedzie wyruszymy w plener.  Dziś mam zamiar   zająć się porządkowaniem szuflad w łazience, przyprawami w kuchni, półkami w starym kredensie, w którym trzymamy  alkohole i słodycze.  Muszę tam wyczyścić porządnie  środek, bo jakiś słodki alkohol się lepi. Poza tym lekki przegląd  lżejszych ubrań, pranie  rękawiczek, szalików, może także sweterki. Czuję wiosnę w sobie i chcę ja przywitać radośnie. (pa)

9 marca 2018 , Komentarze (2)

Nawet deszcz mi nie przeszkadza, bo po prostu jest cieplej. Ptaki hałasują niesamowicie, ostatnie ślady śniegu wyglądają ohydnie, jak coś niestosownego. To naprawę się dzieje. Nie wierzę, że ludzie nie są czuli na takie symptomy. Wczorajszy masaż był przyjemny, oczywiście kumulacja stresu  została stwierdzona, bo  mięśnie  napięte  właściwie wszędzie. Zapisałam także męża na masaż, będzie miał seans za tydzień.  Zainteresowała mnie  propozycja sauny karbonowej i promocyjna cena dla stałych klientów. Mam zamiar skorzystać z niej, tzn. z sauny.  Dziś dzień  przygotowań do weekendu. Wizyta w bibliotece, drobne zakupy uzupełniające, jakieś sprzątanie.Za  trzy tygodnie Wielkanoc , która spędzimy w Poznaniu. Na szczęście  u nas sprzątania świątecznego nie będzie, mogę się zatem skupić na przygotowaniach do wyjazdu.  Jutro ma być słonecznie, wyjedziemy  gdzieś w teren, może na Półwysep Helski?  Pora zacząć wyjazdy:)

8 marca 2018 , Komentarze (2)

Nie świętuję 8 marca jakoś szczególnie, ale miło , że mąż pamięta. Mamy zwyczaj jadać wspólnie, chociaż mój luby wstaje deczko wcześniej.  twaróg ze szczypiorem, ser żółty z ogórkiem zielonym, powidła własnej roboty. Do tego kawa z mlekiem i owoce. Po śniadaniu wyjście na spacer, zobaczyć , jak dziś wygląda morze. A wygląda inaczej, nie było wiatru, lekkie bujanie , tak dostojnie, a obok pływające łabędzie. W drodze powrotnej zaszliśmy do kawiarni przy bulwarze, zawsze tam dużo ludzi z dziećmi, rozpalony kominek , miła atmosfera. Zamówiliśmy espresso machiato oraz browni z sosem malinowym i gałka lodów. Pycha!:D. W drodze powrotnej zaszłam do US po druki, bo wreszcie muszę zabrać się za PIT.  Chwilka przerwy mąż z krzyżówką, ja z Wami, a potem obiad. Zjemy osobno, bo małyżonek pojedzie do rodziców, aby odwieźć ich do przychodni, a ja udaję się na ulubioną część dnia, czyli masaż. Relaks zapewniony. Wiosnę już widać , chociaż nieśmiała jest i jeszcze krucha. Ptactwo szaleje w swych świergotach, ruchliwe i  rozwojowe. Wczoraj para gołębi usiadła na naszym kuchennym parapecie z wyraźnym zamiarem gniazdowania. Przepędziłam, trudno, jest sporo drzew w okolicy, tam będzie im lepiej.

7 marca 2018 , Komentarze (2)

Raniutko śnieg padał, co wcale nie cieszy. To chyba( mam nadzieję!) ostatni w tym sezonie.  Potem przeszło to w deszcz, niby cieplej, ale i tak ponuro się zrobiło. Spaceru nie odpuściłam. Mąż pojechał do rodziców, zawiózł jedzenie, szybko mu zeszło, a tym samym wyszliśmy nad morze.Zjawisko niesamowite, to poruszający się lód przybrzeżny, pod który wpływały fale podnosząc te luźne już zwały do góry. Padało w twarz, okulary mokre , co chwila wycierałam. Spotkaliśmy tylko najbardziej wytrwałych.  Przed obiadem na tańce, energetycznie dziś było, spociłam się z radością :D. Po obiedzie na angielski, sporo osób, wesoło było, można się wiele dowiedzieć. Ruch był dziś  całkiem niezły, bo 6km. prawie 10.000 kroków , no i kalorie spalone przy tańcu. Syn dziś był w Warszawie na pogrzebie  prof. Michała Chmary, socjologa, z którym miał zajęcia  jako student i doktorant. Kurczy się świat i mojego dziecka. Nie jestem zadowolona z siebie jeżeli chodzi o jedzenie. Musze to ogarnąć ,  dla zdrowia, dla samopoczucia i dla danego sobie słowa.(kujon)

6 marca 2018 , Komentarze (1)

Dzień zakupów w centrum handlowym. Nie lubię, ale wolę zgromadzić kilka kartonów mleka, zgrzewkę wody, itp. , a nie biegać  do sklepu , bo nagle zabrakło.  Najpierw spis produktów niezbędnych, takich na Wielkanoc, jakieś przyprawy, mięsa na dłużej.  Udało się wszystko bez problemów, przy kasie nawet kolejki nie było. Potem tylko chwilka w Grycanie , kawa, i do domu. A tu jest zawsze coś do zrobienia.  Mąż wyszedł w sprawie ubezpieczenia mieszkania, a ja oczywiście do kuchni.  Sos ogórkowy wyszedł smaczny, polany nim kotlet mielony  został wchłonięty przez męża błyskawicznie. Cieszy mnie, gdy to widzę;). Wczoraj zmuszona byłam włączyć telewizję reżimową , bo na TVP 1 była wspaniała sztuka Bulwar Voltera ( tłumaczenie polskie) , z Ewą Wiśniewską i Januszem Gajosem w rolach głównych. Jak ta kobieta pięknie się starzeje, godząc się ze zmarszczkami, fałdami na  twarzy i dekolcie , bez ucieczki w rozdymanie ust, podciąganie policzków, itp. zabiegów. Trzeba być naprawdę wielką damą  , aby godnie znosić starość. Przykładem także Beata Tyszkiewicz, w odróżnieniu od nijakiej Małgorzaty R. i wielu innych tzw. gwiazd.  Dla mnie gwiazdą  jest Gajos, aktor skończony, który potrafi i o teściowej pięknie zagrać rozbawiając do łez , nieźle zaśpiewać, wprawić człowieka w stan zadumy  i refleksji. Półtorej godziny zleciało wczoraj błyskawicznie , a jak to było zagrane!!!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.