Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam na imię Gosia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 36665
Komentarzy: 1339
Założony: 28 lipca 2014
Ostatni wpis: 28 stycznia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
NieidealnaG

kobieta, 39 lat, Za Krzakiem

172 cm, 68.40 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

7 sierpnia 2014 , Komentarze (9)

Od początku mojej walki ze zbędnymi kilogramami jestem pod opieką mojej lekarki rodzinnej, robię regularnie badania, konsultuję się z nią. Wszystko jest ok.
Nie jestem na jakiejś specjalnie ułożonej dla mnie diecie, sama sobie też nie ułożyłam nic czego się zasadniczo trzymam, nie liczę kalorii. Moja dieta polega na tym, że mówiąc wprost mniej żrę ;), mniejsze procje, regualrne posiłki. Zmiana nawyków żywieniowych. Ograniczenie słodyczy, tluszczy, smażonego, białego pieczywa, białej mąki. Za to ciemne makarony, kasze,ciemny ryż, ciemny chleb. Chuda wędlina, drób, ser biały. Dużo warzyw i owoców. Ale czasami nawet jem to co rodzina, np. mają ziemniaki, kotlety z kurczaka i mizerię. To kotleta nie smażę ( a jeśli nie mam wyjścia to zjadam pół) a sobie to mięso grilluję lub duszę, zamiast 6 ziemniaków zjem 2 i do mizerii jogurt zamiast śmietany. Sama sobie na oko komponuję posiłki i jak sądze, że coś ma według mnie za dużo kalorii to następny posiełk staram się zjeść o wiele mniej tuczący. Na mnie to wszystko działa, waga spada i jest wszystko w porządku. Oczywiście od czasu do czasu zaliczam jakieś wpadki, zjem coś "zakazanego", raz w tygodniu bez wurzutów sumienia pozwalam sobie na coś słodkiego. Ale ogólnie trzymam się tego zdrowszego odżywania. I to działa. Do tego ruch oczywiście.
Chudnę teraz najczęściej okolo 1 kg, 1,5 kg tygodniowo. Zdarzyło się, że poleciały i 2 kg  a na początku drogi to nawet i 4, sama woda wtedy szla. Moja lekarka po wnikliwej analizie uznała, że w moim przypadklu bezpieczne jest właśnie chudnięcie okolo kilograma, dwóch tygodniowo. Mam z czego gubić ;) Mówi się , że właśnie ten kilogram to jest idealnie, więcej to juz za dużo ale wiadomo, różne mamy organizmy, róźnie reagujemy.Ale najczęście wlaśnie gubię kilo, póltorej. Zdarzają się zastoje, walczę a waga ani drgnie albo minimalnie,zdarza się zgubić ciut mniej, wtedy trochę mi smutno ale nie poddaję się bo wiem, że podczas tej walki tak się zdarza i nie ma co się poddawać i zniechęcać gdy czasami rezultat jest nie taki jakby się chcialo by był. Ważne, że idzie się do przodu :)
Miłego dnia :)

6 sierpnia 2014 , Komentarze (14)

Porobiłam sobie parę zdjęć,szczególnie brzucha by móc za jakiś czas porównać przed i po. Jeszcze nie mam odwagi by je wrzucić ale myślę, że z czasem to zrobię. Ale to nie o tym dzisiaj. Dzisiaj coś optymistycznego.Ubrałam przed chwilą moją sukienko-tunikę. Zawsze byla opięta, odznaczał mi się w niej brzuch więc jak ją nosiłam to wygladałam jak baleronik, zakrywałam brzuch albo wielką torebką albo jakimś okryciem wierzchnim. A teraz się ubrałam i niespodzianka. Janse, że jeszcze jak się przyjrzeć to widać brzuch ale już nie tak jak kiedyś, teraz to normalnie mam luz i mogę oddychać bez obawy, że kieca pęknie. Fajne uczucie :D :) Drugi plus jaki zauważyłam to uda. Uda od góry jeszcze wymagają pracy, ogólnie cale nogi ale zawsze w tej sukienko-tunice widziałam te moje wielgachne uda, tłuszcz wokól kolan a teraz zobaczyłam, że mimo iż nadal są to jeszcze grubawe uda to jakoś tak wyglądają smuklej, jędrniej, no po prostu ładniej.Zwykle samemu trudno dostrzec efekty ale ja właśnie doznałam olśnienia, że ciężka praca i wyrzeczenia się opłacają i je widać. Aż przyjemnie mi było na siebie patrzeć. Mimo,że muszę jeszcze sporo schudnąć to już teraz zaczynam wyglądać jak człowiek, jak kobieta a nie jak wieloryb. Fajna sprawa i daje mi to jeszcze większą motywację do walki :)
Piękny dzień :) Miłego!

5 sierpnia 2014 , Komentarze (12)

Czuję strach, boję się. Nie tego, że nie wytrwam i nie schudnę, tak się zawzięłam, że wiem, że mogę, że muszę, że to zrobię. Ale boję się tego jak moje ciało będzie wyglądało na końcu tej drogi. Rozmawiałam z moją lekarką, mówi, że chudnę rozsądnie, ćwiczę , do tego dbam o to ciało więc powinno być dobrze. Ale mimo wszystko boję się. Teraz moim największym kompleksem i problemem jak już pisalam w pamiętniku jest brzuch. Wstydzę się go pokazywać. I boję się, że po utracie kilogramów dalej będę się wstydziła, wtedy obwisłej, okropnej skóry. Błędne koło. Robię wszystko by temu zapobiec. Chudnę rozsądnie, ćwiczę , peelinguję, masuję, ujędrniam i nawilżam ciało ze szczególnym uwzględnieniem brzucha. I sama się nakręcam, że to niewiela da. Ten strach jest silniejszy ode mnie. Ale będę się starała z nim walczyć i nie dam mu się zdominować.

4 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Nowy tydzień wita mnie okresem. Właściwie wczoraj wieczorem tak się "uroczo" zakończyła niedziela. Zwykle miesiączkuję regularnie, +/- jeden dzień do przodu czy do tyłu a raz na jakiś czas, raz,dwa razy w roku zdarza mi się ,  że "ciotka" przyjeżdża na 5-6 dni przed czasem. No i właśnie teraz też tak jest. Gin mówi, że dopóki to jest epizodem to nie ma powdu do zmartwień. Nic się nie dzieje według badań.
Ale w związku z  tym dzisiaj intensywnie nie ćwiczyłam. Orbitrek robi dzisiaj za wieszak ;)Trochę szkoda no ale. W sumie nie ma chyba przeciwskazń, nie mam jakiś wielkich dolegliwości bólowych czy obfitych krwawień, używam tamponów ale mimo wszystko przez pierwsze dwa dni czuję się niekomfortowo ćwcząc intensywniej. Dlatego dzisiaj tylko 15 minut rozgrzewki i 15 minut pilatesa. No dokładnie mówiąc13 minut rozgrzewki i niespełna 17 na pilates.  Przy tym tak wiele jakbym chciała nie spaliłam ale zawsze coś, warto się ruszać. Zwłaszcza, że trenerka , z którą ćwiczę pilates ciągle powtarza by pamiętać o brzuchu, napięty brzuch a dla tego mojego potwora zwanego brzuchem to  najlepsze co może być.
To co , miłego dnia. Walczymy kolejny tydzień o swoją zgrabną figurę :)

3 sierpnia 2014 , Komentarze (7)

Leniwa , upalna niedziela trwa. Siedzę na necie, szukam jakiegoś nowego telefonu, sama nie wiem jaki bym chciala. Czekam na przyjaciólkę.Wybierzemy się na długi spacer, to też dobre dla figury :)
W ramach co tygodniowego niedzielnego grzeszenia zjadłam kawałek ciasta ze śliwkami i filiżankę galaretki owocowej. Wszystko dobre, ciacho szczególnie.Pewnie, że zjadłabym jeszcze ale umiem się już powstrzymać. Kawałek raz w tygodniu mi nie zaszkodzi.A kiedyś, 3 kawałki rano do kawki, 3 na podwieczorek, coś tam w  ciągu dnia i tak codziennie a później człowiek się dziwi, że dupa rośnie. Dobrze, że takie obżeranie już za mną.
Miłego popołudnia:)

2 sierpnia 2014 , Komentarze (11)

Było tydzień temu 93, dzisiaj jest 92. Kilogramek.Nie jest źle, baa jest dobrze, waga leci w dól a o to przecież chodzi :D 
Dzisiaj i jutro dni regeneracji, jutro z  pewnością, zawsze w niedzielę odpoczywam a co do dzisiaj to jeszcze w sumie zobaczę, może jak mnie coś najdzie to wieczorkiem coś poćwiczę ;)
Coraz bliżej by ujrzeć 8 z przodu, jestem w  szoku bo gdy startowałam to ujrzeć 9 było wyczynem a  8 było odległą niemal nierealną galaktyką a teraz jest na wyciągnięcie ręki, rzut beretem, czeka za zakrętem. Niedługo się spotkamy :D
Udanej soboty :)

1 sierpnia 2014 , Komentarze (13)

Jak powszechnie wiadomo niby czarne  wyszczupla więc od dłuższego czasu moja garderoba opiera się na ciemych kolorach. Czy tak wszystkie wyszczuplają i nie widać zbędnych kg to śmiem wątpić ale jakoś tak w ciemnych barwach czuję się pewniej. Kolorowych ubrań unikam, chyba, że jakieś bluzki ale dól tylko ciemny. Ale ale, mam fajne białe spodnie. KIlka miesięcy temu mogłam pomarzyć, że mi wejdą na tyłek, wchodziły na łydki i dalej nic, teraz wchodzą idealnie, nawet trochę luzu jest. I co? Oto kroczę czasami w nich dumnie po ulicy. Dzisiaj też je założyłam. Początkowo miałam obawy, głównie siedzące w mojej głowie. Że poszerzają, że nogi grubo wyglądają. Ale w końcu uznałam a co mi tam, nie jestem idelana, nie ma ideałów więc co ja będę się przejmować i schizować, że wszyscy na ulicy gapią się na mnie. Duża zasługa w tym mojej mamuśki, która mi powtrza bym rozejrzała się na ulicy wokół siebie, jak chodzą poubierani ludzie, jak widać ich niedoskonałości sylwetki  i mają gdzieś to czy ktoś patrzy czy nie. Mamuśka też powtarza mi, że właśnie to, że  gapią się na mnie grubaskę to tylko wymysł mojej wyobraźni. Wiecie, człowiek myśli, że wszystko kreci się wokół wagi i cały świat z politowaniem patrzy na tę grubaskę. A prawda jest taka, że nawet jak ktoś spojrzy to nie zawsze akurat z powodu tego, że mam zbędne kilogramy. Ale o moich schizach napiszę w osobnym wpisie, tu miało być o spodniach.Także jakiś czas temu zmieniłam podejście i mimo, że nadal czasami watpię to nie daję się i teraz moje spore ( jeszcze) dupsko i grube (jeszcze) uda zdobią białe portki. A co:)

1 sierpnia 2014 , Komentarze (6)

40 minut na orbitreku za mną, ćwiczyłam po 6 rano, wtedy jeszcze pogoda jest w miarę. Chociaż dzisiaj chyba obędzie się bez upałów ale co pogoda to inaczej i pokazuje na jednej 22 stopnie, na innej 26 a w kolejnej 28  ;) Śniadanko zaliczone, 3 kromeczki razowca z pomidorem, do tego ogórek i jajo na miękko. Chodziło za mną od kilku dni :D Jeśli wieczorkiem będę miała siły i ochoty to może poćwiczę jeszcze pilates, 15 minut rozgrzewki i 15 minut pilatesa. Może za mało ale póki co tyle mi odpowiada i wystarcza. Jutro ważenie, mierzenie. Ciekawa jestem ile będzie na "liczniku". 
Miłego dnia :)

31 lipca 2014 , Komentarze (8)

Dlaczego moja walka z kg musi być udana i zakończona sukcesem ? Jest kilka powodów:
Po 1) Zdrowie. Gdy waga wskazała 115 kg to i od jakiegoś czasu już nie czułam się najlepiej. Bolał mnie kręgosłup, stawy, nie miałam siły, energii, byłam zmęczona, znużona. Do tego miałam podwyższone ciśnienie - to był dla mnie sygnał ostrzegawczy.
Po 2) Samopoczucie. Poniekąd związane ze zdrowiem. Szczuplejsza znaczy z większą energią, siłą i radością. Do tego wyższa samoocena i pewność siebie.W pewnym momencie bardzo mi to szwankowalo, zdawalam sobie sprawę jak wyglądam i cierpiałam katusze.Nie mogłam się ubrć w to co chciałam, jak chciałam. Wieloryb na całego ;) Jeszcze nie jest super ale już lepiej.
Po 3) Większa pewność siebie to i dla mnie otworzenie się na nowe możliwości, nowa praca, rozwój osobisty. Teraz przez kompleksy się chowam ale z czasem chcę wyjść bardziej ze swojej pieczary i bardziej otworzyć się na świat. Niech wróci ta pełna radości, komunikatywna osóbka sprzed tych wielu kg.
Po 4) Otworzenie się na relacje damsko-męskie, na intymność między dwojgiem ludzi. Odkąd 4 lata temu rozstalam się z  facetem jestem sama. Nie jest mi z tym jakoś bardzo źle, człowiek jest niezależny i robi co chce ale czasami chciałoby się mieć to męskie wsparcie. Nie jest też fajnie  gdy czasami gdzieś mnie zapraszają a tam wszyscy w parach i człowiek się czuje jak piąte koło u wozu. Więc bycie singlem ma swoje wady i zalety. Ale póki co nie potrafię otworzyć się na związek, na bliskość i intymność. Wiem, że być może znalazł by się ktoś kto by mnie pokochał taką jaką jestem ale nie jestem gotowa. Źle się czuję ze swoim ciałem, wyglądem i póki jeszcze nie zgubię tego co zbędne lepiej nie będzie. Pamiętam jak się czułam ważąc 65-70 kg, pamietam, że wtedy ciało nie było moją blokadą. Może nie było super idealne ale nie krępowałam się. Teraz jest inaczej.
Po 5) Powiązane z 4.Przystojniak z sąsiedztwa ;) Taaa, zanim ja zgubię co mam jeszcze zgubić to on sobie przygrucha jakąs laseczkę ;) Oczywiście ten fragment o przystojniaku potraktujcie z przymróżeniem oka. Nawet gościa nie znam ale ogólnie na motywacje dobrze robi myśl,  że za jakiś czas jakiś fajny facet może zerknie na mnie  okiem pełnym pożądania.

Co mi się już udało:
Zgubiłam już sporo, widać po mnie. Wchodzę w spodnie, które kilka miesięcy temu wchodziły mi co najwyżej na jedną nogę ;) Regularny ruch i zmiana nawyków żywnieniowych spowodowały, że ciśnienie wróciło mi do normy czyli znowu jestem niskociśnieniowcem. Ogólnie czuję się lepiej. No ale to połowa mojej dorgi, jeszcze wiele przede mną ale wierze,  że mi się uda. Jestem pełna wiary w to, że będzie fajnie :D
Uda się mi, uda się Tobie, uda się Nam wszystkim walczącym.

31 lipca 2014 , Komentarze (10)

Tłuszczyk w postaci zbędnych kg mam tu i ówdzie, nie da się ukryć. Ale moją największą zmorą jest wstrętna opona na brzuchu. Bleee, szczerze jej nienawidzę i gardzę nią :/ Jest moim kompleksem. Mam ją z wlasnej winy ale cóż, siebie jako tako lubię, jej nie ;) Odznacza się pod ubraniem, widać ją. Już się trochę zmniejszyła, fajnie ale nadal jeszcze mam tyle do zrzucenia, że jest, widać ją. Wypowiedziałam jej wojne i dzień w którym jej nie będzie będzie moim wielkim dniem zwycięstwa. Pokonam ją! 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.