Nie mm pojęcia co się dzieje. Ostatnia waga cztery dni temu to 66,40 a dzisiaj to 68,50. A przecież nie obżeram się. Jem jakieś 500 kalorii więcej niż na diecie, to nie możliwe żebym przytyła tyle przez cztery dni. O @ już też zapomniałam. Jajeczkowanie też za mną, to co się dzieje z moim ciałem ? Jestem załamana a przecież święta dopiero przede mną.
Mam dość, jeszcze dwa tygodnie diety i robię sobie przerwę. Zostanie mi ok 3kg do zgubienia w święta ze dwa przytyję (chociaż nie chcę) a od Nowego Roku zacznę na nowo i rozprawię się z niepotrzebną piątką . A teraz będę się cieszyć życiem (umiarkowanie mam nadzieję).
Moja waga po 6 tygodniach pokazała coś innego niż 68,5 czyli 68,1. Ja się zastrzele chyba, tyle tygodni i tylko 0,4 kg ??????. Nic to - Dam radę, ja tą wredną wagę przetrzymam będzie musiała spaśc (tylko święta wymażę z kalendarza i będzie ok) W środę ważenie mierzenie i wpis mam nadzieję, że będzie co zmieniać a ta dzisiejsza waga to nie jednodniowy kaprys mojego urządzenia (kilka dni temu raz pokazała 67,8. RAZ). Miłego wieczoru wszystkim.
Waga stoi w miejscu już trzeci tydzień(a nawet jakby lekko szła w górę) no ale grzeczna to też nie jestem, chyba mi na zimę tłuszcz potrzebny bo apetyt mam niemiłosierny. Za to troszkę lepszy humor to będę częściej tu zaglądać i czytać wasze wpisy.
Nie, nie, niczym się nie zaraziłam. Sama z siebie jestem tak głupia, że spieprzyłam coś totalnie a teraz nie dam rady tego naprawić. Bywa. Teraz muszę się z tym pogodzić i iść do przodu.