szaleńcze tempo życia
zakupy były udane, w wolnej chwili może zamieszczę zdjęcie sukienki i butów, wszystko w granatowym kolorze, nawet podoba mi się. mąż kupił garnitur też w odcieniu granatu, więc ogólnie wszystko fajnie komponuje się.
dzisiaj stanęłam na wadze, pokazała 77,7. mam tyle na głowie że szczerze mówiąc nie dowierzam w to co waga pokazuje,nie mam czasu nawet pomyśleć czy zastanowić się jak mi idzie odchudzanie. Na głowie teraz mam wyprawke szkolną i przedszkolną, układanie grafiku przywozu dzieci i wywozu ich na różne zajęcia, organizację chrzcin w niedzielę. Maleństwo ostatnio budzi się ciągle w nocy, ja staram się ogarnąć dom, bo chrzciny w domu wyprawiam, z tego przemęczenia zaczęła grypa dopadać mnie i osłabienie, dlatego właśnie dość mocno najadłam się, w końcu muszę mieć siłę żeby to wszystko ogarnąć.
ale po chrzcinach będzie trochę luzu, bo powrót do pracy planuję dopiero na 14 października, a 26 października weselisko szwagra będzie, do tego czasu muszę jak najwięcej schudnąć i zjawiskowo wyglądać... :)
przypusowe zakupy
dzisiaj jadę kupić coś dla siebie na chrzciny które są za tydzień, kiepsko się ułożyło, bo chcę sporo schudnąć, więc zakup prawdopodobnie będzie tylko na raz. w ostatnią sobotę października mam wesele szwagra, mam do tego czasu zamiar sporo kilogramów zgubić, więc znowu na zakupy trzeba będzie się wybrać.
Stanęłam znowu na wadze i znowu mały spadek, jestem ciekawa kiedy waga zatrzyma mi się w miejscu, oby się nie zatrzymywała ;)
kolejny dzień
wczoraj wymyśliłam sobie postanowienie, że wagę chowam do szafy i ważę się tylko raz w tygodniu, ale rano wstałam i pierwsze co zrobiłam... to stanęłam na wadze...przyznaje, jest mi to potrzebne, wtedy czuję że kontroluję sytuację, a wczoraj więcej zjadłam niż ostatnio, nawet przed pójściem spać zjadłam pół hot-doga i miseczkę leczo, nie mogłam powstrzymać się...rano waga nie pokazała złego wyniku, malutki spadek nawet, ale wieczorem kac moralny był
na dzisiaj mam dużo do zrobienia w domu, obym się wyrobiła...
udaje mi się utrzymać '7' z przodu
Nie do końca ufam sobie, dlatego z dystansem podchodzę do sukcesów, chociaż wiadomo, że cieszą. Sama jestem zaskoczona że jest dobrze. Przez dwa dni utrzymywała się waga 79,9, a dzisiaj stanęłam na wadze i... jeszcze dwa razy stawałam, bo nie mogłam uwierzyć że znowu spadek! waga pokazała 79,1kg. Wczoraj byliśmy u babci męża (ma 94 lata) zaprosić na chrzciny, oczywiście obowiązkowo musiałam ciasta spróbować, bo babcia nie wypuściłaby mnie, więc zjadłam. Lubię odwiedzać tą babcię, zawsze coś opowie, jak to było podczas wojny, a tym razem pokazała odznaczenia i medale dziadka za udział w obronie Warszawy, legitymację wojskową dziadka z okresu przedwojennego i podczas wojny. Niestety dziadek już nie żyje, ale udało im się zdobyć też odznaczenie za 60 lat pożycia małżeńskiego, jak jeszcze dziadek żył.
'7' z przodu na wadze - miłe początki dnia :)
wiem, że nie powinnam codziennie stawać na wadze, bo bardziej wiarygodne wyniki są, jak np. raz w tygodniu się staje i porównuje wagę,ale ja tak na razie nie potrafię, niecierpliwa jestem, ale też są i tego powody, codziennie waga pokazuje mniej. a dzisiaj całkiem mnie zaskoczyła, pokazała... 79,9kg!!! nie 80,0kg tylko 79,9kg!!! dwa razy stawałam na wagę, czy to prawda. i mimo że wczoraj zjadłam ciasto i duży kawałek pysznego tortu urodzinowego. aż się dziwię że takie spadki wagi mam, nie biorę żadnych specyfików na odchudzanie, prawie wogóle nie ćwiczę, tylko czasami trochę brzuszków i raz na jakiś czas kilka minut na rowerku stacjonarnym, jedynie mniej jem, fakt że sprzątam dom, zajmuję się trójką dzieci, stresuję się wieloma rzeczami...mimo wszystko jestem dzisiaj mile z rana zaskoczona :) teraz oby tą '7' utrzymać :)
jest dobrze, ale nie wesoło
codziennie jest mnie mniej, po troszeczku ale tendencja spadkowa zachowana... martwię się, że znowu zawale i wrócę do punktu wyjścia, jak to zazwyczaj bywało, do '7' z przodu już niewiele brakuje, już nie mogę doczekać się, kiedy ją zobaczę,obym ją utrzymała na stałe.
Dzisiaj idę na urodziny siostrzenicy, będzie spotkanie na słodko, czyli ciasta, ciasteczka, tort itd. itp. przyznam że wcale się nie martwię, bo zjem jeden kawałek do kawki i będzie ok, martwię się wizją przyszłości, że jak nie tym razem to następnym nawalę, a przede mną za dwa tygodnie chrzciny mojego maleństwa, wesele szwagra, no i od początku października zaczyna się w rodzinie maraton imprez imieninowych i urodzinowych, dosłownie co tydzień... i jeszcze mój powrót do pracy - stres jest czy to się wszystko poukłada, tzn. opieka teściowej nad moim maleństwem, wesele szwagra i wprowadzenie się do teściów nowej zaciążonej synowej...
najważniejsze to przyjąć zasadę małych kroków, myśleć o dniu dzisiejszym, żeby było ok, a jutro będę martwiła się o kolejny dzień...
piątkowo
ja tylko na chwilkę, ogólnie nie jest źle, sytuacja z teściową jest ok, będzie opiekowała się moim maleństwem, a ja wracam w październiku do pracy. Obecnie ogarniam się z przygotowaniami do roku szkolnego, przedszkolnego i chrzcinami - wszystko na raz... na jesieni jeszcze wesele szwagra organizowane w pośpiechu...
przynajmniej nie mam czasu na objadanie i z dietą jest całkiem, całkiem... tendencja spadkowa jest :))
a, jeszcze jedno, równo 10 lat temu działo się... ;) wychodziłam za mąż, rany, jak ten czas szybko leci!!! a ja ciągle czuję się jak nastolatka ;))
nawet nie wiem kiedy miesiąc upłynął...
Nie nadążam, nawet nie wiem, kiedy miesiąc przeleciał a ja tu nie zaglądałam... może dlatego, że nie osiągnęłam spektakularnego sukcesu w odchudzaniu, jest prawie bez zmian, nadal '7' z przodu nie mam, mimo że niedużo brakuje, ale działo się, oj, działo, i nadal dzieje się...
Byliśmy nad morzem całą rodzinką, to był bardzo udany wyjazd. miałam obawy, czy maleństwo zaklimatyzuje się, ale mała spisywała się rewelacyjnie. teraz zaczyna dopadać mnie stres związany z powrotem do pracy na jesieni,a tu jak w kalejdoskopie... teściowa zgodziła się że będzie z maleństwem siedziała, przynajmniej do wiosny. dobre i tyle, już przeżyłam 3 opiekunki przy poprzednich dzieciach, więc tym razem może będzie nam choć trochę lżej, ale... przyjechał dzisiaj brat męża i oświadczył ze będzie tatusiem!!! więc na jesieni będzie w rodzinie napięcie związane z weselem, będą mieszkać u teściów (choć panna młoda na razie wzbrania się) więc nie wiem czy teściowa nadal będzie chciała bawić moje maleństwo... a ja mam tylko do piątku czas, żeby ewentualnie składać wniosek o urlop rodzicielski, jeśli teściowa po piątku się wycofa to ja zostanę na lodzie, będę musiała do pracy wracać a nie będę miała opieki do dziecka...!!!
we wrześniu czeka mnie jeszcze organizacja chrzcin...
te stresy powinny pomóc mi w zgubieniu kilogramów, chociaż wolałabym żeby nie było powodów do stresowania się... niektórzy tak mają, że zajadają stresy, no i ja tak mam...niestety
3/90
Dzisiaj idealnie może nie było, ale poprawnie na pewno. zjadłam dość duży obiad, ale nie zamierzam jeść kolacji, do tego właśnie wróciłam z kilkukilometrowego spacerku z dziećmi, najstarszy szedł na piechotę, średnia jechała rowerkiem a ja pchałam wózek z maleństwem :) po drodze zrobiłam zakupy.
Staram się pić dużo wody, różnie mi to wychodzi, ale co mi się przypomni to piję.
Robiąc obiad w między czasie zrobiłam pyszny deserek - sernik na zimno, a że zostało mi trochę masy i galaretki to zrobiłam dodatkowo takie małe deserki w pucharkach na lody, dodałam trochę owoców, wyszło pysznie i pięknie. Pięknie to widzę, a czy pysznie to wiem z opinii dzieci i męża, sama nie jadłam :)
3/90
Mini kryzys zażegnany :) pogoda dopisuje, więc zaraz na słoneczko idziemy, muszę trochę tego słońca złapać, żeby na plaży nie razić innych swoją bladością. Niedługo jedziemy nad morze, z tej okazji nawet zamówiłam sobie kostium, a raczej tankini, super sprawa dla 'lekko' puszystych. Jak kurier przywiezie zrobię zdjęcie i wstawię.